środa, 30 lipca 2014

Rozdział 7

Ten rozdział dedykuję Martynie Verdas :) Dziękuję <3

LEON
Violetta zasnęła. Wygląda tak słodko i niewinnie. Nie mogę sobie wybaczyć ze tak ją gnębię. Postanowiłem zanieść ją do łóżka. Wziąłem ją ręce i zaniosłem na górę. Gdy byłem na miejscu, położyłem ja na łóżku. Już miałem wychodzić ale usłyszałem jej cichy głos.
- Leon, nie idź. Zostań ze mną. - powiedziała zaspana
- Dobrze. - powiedziałem i położyłem się obok niej. Po kilku minutach sam zasnąłem
RANO
Następnego dnia, gdy Violetta się, poczuła na poduszce zapach męskich perfum. W pewnym momencie do jej pokoju wszedł Leon ze śniadaniem na tacy. 
- Co ty tu robisz! - krzyknęła wściekła Violetta
- Przecież wczoraj chciałaś, żebym został. - powiedział
- Ja? 
- A kto ja? - zapytał z sarkazmem
- To chyba musiałeś mi czegoś dosypać. 
- Violetta, gdy chciałem iść do domu, powiedziałaś, żebym z Tobą został, więc tak zrobiłem. - powiedział
- Na pewno? Nie oszukujesz mnie? - zapytała
- Nie. Zjedz teraz śniadanie, które przygotowałem specjalnie dla Ciebie
- A skąd mam pewność, że niczego mi tam nie dosypałeś? Może nadal chcesz mnie zgwałcić? - zapytała i się zaśmiała
- Gdybym miał to zrobić to już by tak było, a z reszta ja nie muszę niczego robić, aby dziewczyna wskoczyła mi do łóżka. - powiedział pewny siebie
- Myślisz, że ja też to zrobię?! 
- Teraz nie, ale w przyszłości na pewno.
- Jesteś w błędzie. Te wszystkie Twoje czułe słówka, te gesty... To wszystko po to, żeby mnie uwieść!
- Violetta...
- Wynoś się stąd. Nie chcę Cię więcej widzieć! - krzyknęła i wstała z łóżka
- Skarbie...
- Nie mów tak do mnie! - syknęłam - A teraz wynoś się stąd! 
- Nie krzycz i nie do mnie tym tonem! - tym razem to chłopak uniósł głos
- Bo, co? Zgwałcisz mnie? No to na co czekasz? Skorzystaj z okazji! 
- Nie prowokuj mnie!
- Nienawidzę Cię. Wynoś się stąd!
Po tym jak Leon wyszedł Violetta postanowiła posprzątać mieszkanie. Ale podczas porządków nie umiała przestać myśleć o Leonie. Nienawidziła chłopaka, ale jakaś nieznana siła przyciągała ją do niego. Violetta postanowiła, że weźmie prysznic i pójdzie spać.  Kiedy skończyła porządki to była godzina 18 więc poszła do łazienki wziąć prysznic. Gdy się wykąpała poszła do salonu
W pewnym momencie usłyszała dzwonek do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła Leona.
- Powiedziałam, że nie chcę Cię widzieć!
Violetta chciała zamknąć drzwi, ale Leon był szybszy i wszedł do środka.
- Czego chcesz?!
- Przyszedłem po to, aby zrobić to, co powinienem rano,
Nagle Leon podszedł do szatynki, położył dłonie na jej talii i przyciągnął do siebie. W pewnym momencie Verdas złączył usta swoje i Violetty w czułym pocałunku. Na początku dziewczyna zaskoczona, ale oddała pocałunek. Poczuła się niesamowicie. Przyjemne dreszcze przeszywały jej ciało, a serce zaczęło walić jak oszalałe. Leon cały czas trzymając Castillo przy sobie, nie odrywając się od jej ust, zaczął kierować się w stronę kanapy. Położył delikatnie dziewczynę, a on zrobił dokładnie to samo tyle, że na niej. Dziewczyna w ogóle nie protestowała. Spodobał jej się Verdas mimo tego, ze był jaki był. Po chwili Leon zszedł pocałunkami na szyję szatynki. Ona tylko cicho pojękiwała. Później znów powrócił do całowania ust szatynki. W pewnym momencie Leon oderwał się od Violetty. 
- Teraz mogę wyjść. - powiedział - Do zobaczenia, kocico.
Już Leon miał wychodzić, ale zaczęło strasznie grzmieć i padać. Nie daleko domu szatynki piorun trafił w drzewo a Violetta ze strachu wpadła w ramiona bruneta, który ją objął
- Zzostaniesz zze mmną? Strasznie się boję burzy - spytała przestraszona
- Oczywiście. Chodź do salonu. - powiedział i nie wypuszczając dziewczyny z objęć, zamknął drzwi na klucz
Następnie Leon i Violetta usiedli na kanapie, jednak dziewczyna usiadł na drugim końcu. W końcu postanowiła przerwać niezręczną ciszę.
- Dlaczego to zrobiłeś? 
- Ale co? 
- Nie udawaj. Dlaczego mnie pocałowałeś? - zapytała
- Chcesz wiedzieć? 
- Tak.
- To usiądź bliżej mnie. - powiedział Leon
Szatynka nie pewnie podeszła do Verdasa. Gdy już miała usiąść, Leon złapał ją na nadgarstek i pociągnął w swoją stronę, tak, że wylądowała mu na kolanach.
- Po co to robisz? Ja nie mam siły się już z Tobą kłócić. - powiedziała bezradna, nie patrząc mu w oczy
- Ja też nie chcę się kłócić, a z Tobą tym bardziej.
- To powiesz mi? -zapytała, nadal nie patrząc mu w oczy
- Chcę patrzeć w Twoje oczy. - powiedział
Po chwili złapał szatynkę w talii, podniósł i odwrócił w swoją stronę, tak, że szatynka siedziała na nim okrakiem.
- Czuję się niezręcznie.
- Jakoś wytrzymasz. - powiedział i puścił jej oczko
- No to mów.
- Od dłuższego czasu zaczęłaś mi się podobać. - odpowiedział i się uśmiechnął
- To ma być argument?! Leon, najpierw mnie gnębisz, później przepraszasz, a na koniec całujesz! - krzyknęła i chciała zejść z Leona, ale on cały zaś trzymał ją za biodra
- Nie krzycz, kotku. - powiedział
- Miałeś tak do mnie nie mówić!
- Wiem, że to Ci się podoba. - powiedział pewny siebie
- Co ty chcesz mi udowodnić?
- Że mnie pociągasz. - powiedział i jedną ręką pogładził dziewczynę po policzku
- Tak jak każda? Nie będę kolejną, którą zaliczysz. 
- Fakt, wiele dziewczyn mnie pociąga, ale ty jest najseksowniejsza.
- Daruj sobie, bo się zarumienię. - powiedziała ironicznie
- Ja tylko na to czekam. A teraz odpowiedz szczerze.
- Nie rozumiem. 
- Chodzi o pocałunek. Co czułaś? 
Violetta nie wiedziała, co odpowiedzieć. Gdyby powiedziała, że jej się nie podobało, skłamałaby. Gdy Leon się do niej zbliżał czy dotykał, czuła podniecenie. Jednak nie chciała dać tego po sobie poznać.
- Pocałunek jak pocałunek. 
- Przecież wiem, że Ci podobało i, że coś poczułaś.
- Okej, Ty byłeś ze mną szczery to ja też będę. Podobało mi się, ale...
- Ale? - zapytał, mając iskierki w oczach
- Ale nic nie poczułam. - skłamała
- Jak to?
- No tak. Jak widzisz, nie każdą jarasz. - odpowiedziała i zeszła z jego kolan
- Dokąd idziesz? - zapytał 
- Wziąć prysznic.
- Pójdę z Tobą. - odpowiedział
- Dam sobie radę.
- Na pewno? 
- Jeśli będzie mi potrzebna Twoja pomoc to dam ci znać, kocie. - powiedziała i wysłała mu buziaka
Szatynka poszła na górę. Dziewczyna, zaczęła co raz bardziej pociągać Verdasa. W końcu nigdy żadna mu się nie postawiła. Mimo, że Castillo się go boi, mówi to, co jej leży na sercu. Leon lubi ostre i pewne siebie dziewczyny.
Po chwili szatynce przypomniało się, że nie wzięła piżamy. Owinęła się ręcznikiem i poszła do swojego pokoju. Gdy weszła, zobaczyła tam Leona.
- Co tu robisz ? 
- Skarbie, w tym stroju niczego mi nie ułatwiasz. - powiedział i podszedł do niej
- To zamknij oczy. - odpowiedziała i chciała przejść jednak szatyn jej nie pozwolił.
W pewnym momencie delikatnie przycisnął ją do ściany.
- Za dużo bym wtedy stracił. - szepnął jej na ucho i delikatnie musnął jej szyję.
Violetta pod wpływem ciepłych warg Leona, poczuła się niesamowicie. 
- Chciałabym wziąć piżamę. Przepuść mnie. 
- Tak wyglądasz o wiele lepiej, jednak ren ręcznik wcale nie jest Ci potrzebny. - powiedział uwodzicielsko 
- Jesteś napalony. Powinieneś ochłonąć. -powiedziała 
- Może mnie zaspokoisz? - zapytał tym razem zbliżając się do jej ust
- Bez szans. 
- Dlaczego? Boisz się? 
- Czego mam się bać? 
- Tego, że się we mnie zakochasz. - wyszeptał jej do ucha
Po ciele szatynki znów przeszedł ciepły prąd.
- Nie zakocham się, a na pewno nie w Tobie. - odpowiedziała
Po chwili odepchnęła szatyna od siebie, wzięła piżamę i poszła do łazienki. Gdy się ubrała, wróciła do swojego pokoju, w którym nadal siedział szatyn.
- O czym myślisz? 
- O Tobie i Twoich słowach. Gdybyś nie bała się swoich uczuć, już dawno sama z własnej woli byś mnie pocałowała
- Bardzo możliwe. - odpowiedziała i podeszła do szatyna kładąc ręce na jego torsie - Wystarczy poprosić, a nie wymuszać
- Violetty, to na pewno jesteś Ty?
- Oczywiście, że ja.
- Przepraszam, ale ja już tak nie mogę!
Po chwili Verdas przyciągnął do siebie Castillo i przygniótł do ściany. Nagle zachłannie wpił się w jej usta. Później zjechał ręką na jej udo i podniósł je do góry. Dziewczynę znów wypełniła euforia. Przecież chyba nic złego nie ma w całowaniu, prawda ? Violetta oddała pocałunek, jednak mimo niechęci, odepchnęła szatyna. 
- Co jest? - zapytał zdezorientowany 
- Nie poprosiłeś, a wymusiłeś. Burza się skończyła. Dziękuję, że ze mną zostałeś, jednak lepiej będzie jak już pójdziesz. 
- Okej. Mam nadzieję, że się jutro zobaczymy. 
- Może. - odpowiedziała
Po chwili szatyn wyszedł z domu Castillo. Dziewczyna miała za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Postanowiła już o tym nie myśleć, więc położyła się i zasnęła.

9 komentarzy:

  1. AAAA...Genialny , Genialny ♥♥♥
    Leoś taki niegrzeczny ^^ Kocham
    Vilu także pokazała swoje różki :D
    Kiedy dodasz następny ?
    Pozdrawiam...
    I czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)) Kiedy następny tego nie wiem jeszcze. Ale pomysł już mam na ten rozdział ;)) Pozdrawiam <3

      Usuń
  2. super rozdział
    czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest takie cudowne *o*
    Zaraz zapiszę sobie link do Twojego bloga i będę go codziennie odwiedzać i sprawdzać, czy dodałaś nowy rozdział *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ^^
    Kocham <3
    Na prawdę się wkręciłam w tą historię :D
    Jest meeega *.*
    Czekam na next <3
    PS. zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoje rozdziały są FANTASTYCZNE!!!!
    Weszłam i przeczytałam wszystkie rozdziały od razu, tak mnie wciągnęło.
    Czekam na Leonettę i nowy rozdzialik oczywiście.
    Dzięki, że zostawiłaś u mnie linka do siebie.
    Piszesz BOSKO!!!
    Życzę weny i nie mogę się doczekać nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero teraz znalazłam Twojego bloga i muszę przyznać że jest niesamowity :D Jest jedyny w swoim rodzaju. Jest świetny. A co do tego rozdziału tooo... genialny! Leoś jaki słodki :**** kocham go <3

    Ps. W zakladce "zapros do siebie" zostawiłam Ci link do swojego bloga. Mam nnadzieję że wpadniesz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny ♥ Niedawno odkryłam tego bloga i jestem zachwycona :D
    Czekam z niecierpliwością na next :) I zapraszam do siebie link zostawiłam w zakładce :P

    OdpowiedzUsuń