wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 5

NASTĘPNEGO DNIA
Violetta obudziła się z małym bólem głowy i spostrzegła, że nie jest w swoim mieszkaniu. Próbowała sobie przypomnieć wydarzenia z poprzedniej nocy i uświadomiła sobie, że jest w mieszkaniu Leona. Powoli wyszła z pokoju i skierowała się w stronę schodów. Po cichu zeszła na dół i skierowała się w stronę kuchni i kiedy zobaczyła, że w pomieszczeniu przy kuchennym blacie stoi chłopak, zarumieniła się ponieważ była w jego koszuli która sięgała jej do połowy uda
- Witaj - powiedział do niej gdy podniósł głowę i spojrzał na nią
- Cześć - powiedziała do niego - Mogę Cię prosić o szklankę wody? - spytała
- Pewnie - odpowiedział jej i nalał cieczy do naczynia - Proszę
- Dziękuję. 
- Nie ma za co.
- Masz może jakieś tabletki na ból głowy? - spytała
- Chyba coś się znajdzie - odpowiedział
- To prosiłabym. I zaraz idę do domu
- Może najpierw zjesz?
- Nie rozumiem
- No bo chyba nie puszcze Ciebie bez śniadania. To chyba oczywiste. Proszę. - Podał jej tabletki
- Ja w dalszym ciągu nie rozumiem
- Czego? - spytał zdziwiony
- Chodzi mi o Twoje zachowanie. Nigdy dla mnie nie byłeś miły.
- Violu...
- Co? W tym momencie jesteś dla mnie miły, dobry i troskliwy a później przy kolegach będziesz mnie jechał z góry na dół?!
- Ja nie jestem taki jak myślisz. Kilka pewnych osób z innej grupy szantażuje mnie, Fede, Maxi'ego i Broadway'a i mam być cały czas wredny i nie miły dla innych a szczególnie dla Ciebie, bo zagrozili że jeśli tak nie będzie to zrobią ci krzywdę
- Nie wierzę Ci
- Wiem nie dziwie Ci się po tym co ci zrobiłem. A uwierzysz mi jak Ci powiem że Fede kocha się w Ludmile, Maxi w Naty a Broadway buja się w Cami?
- W to tak bo to widać.
- Serio? - spytał zdziwiony
- Serio.
- A po mnie coś widać? - spytał i podszedł bliżej dziewczyny
- Nie. Jesteś jak zakazana księga. Nikt z niej nie może niczego odczytać. - wyznała
- Jesteś tego pewna? - podszedł bliżej
- W stu procentach. - oddaliła się trochę
- A ja uważam że jednak nie - położył ręce na jej talii i przyciągnął do siebie, ale między nimi było trochę miejsca
- Ccco Ty robisz?
- Boisz się mnie? - spytał z lekkim uśmiechem
- Nnnie - powiedziała przestraszona
- Widzę że tak - zmniejszył trochę odległość
- Mmmoże się jjednak mylisz?
- Słońce nie bój się. Nic ci nie zrobię. - powiedział ale nie odsunął się od niej
- Nie jestem twoim słońcem!
- Jesteś. Tylko jeszcze o tym nie wiesz. - uśmiechnął się uwodzicielsko
- Puść mnie! 
- Możesz nie krzyczeć? - spytał spokojnie
- To mnie puść! Chcę iść do domu. - powiedziała ze łzami w oczach
- Ty na prawdę nie widzisz co się dzieje? - w dalszym ciągu był spokojny
- Nie. I nie chcę widzieć. Chcę iść w spokoju do domu
- Kochanie nie krzycz, to po pierwsze. A po drugie nie widzisz że robię to, bo mi się podobasz! - tym razem już podniósł trochę ton głosu
- Po pierwsze NIE MÓW DO MNIE KOCHANIE! Po drugie nie obchodzi mnie to! I nie dziw mi się. Trzeba było traktować mnie inaczej! A teraz mnie puść bo inaczej będę krzyczeć
- Dobrze. Jak chcesz. Odwieźć Cię do domu? - spytał i ja puścił
- Sama sobie poradzę. Gdzie jest moja sukienka? - spytała
- Leży w łazience. Ale bez niej też ślicznie wyglądasz - Violetta poczuła że się rumieni
- Zboczeniec.
- Nie prawda. Słodko się rumienisz - podszedł do niej i dał jej delikatnego buziaka w policzek. Violetta się nie wyrwała - I co taki zły jestem? - spytał kładąc jej ręce na biodrach i przysuwając się do dziewczyny
- Może...
- Pomyśl skarbie. Jakbym był taki zły jak uważasz to już dawno na pewno byłabyś zgwałcona. A nie jesteś
- Nie mów do mnie skarbie.
- Dlaczego?
- Bo sobie tego nie życzę.
- Ale powiedz mi dlaczego?
- Bo nie
- Jeżeli nie podasz konkretnego powodu to nie przestanę tak do ciebie mówić
- Jesteś wkurzający
- I to jest ten powód? - spytał z uśmiechem
- Tak
- A ja myślałem że coś innego. To zjesz ze mną te śniadanie czy nie? - nie przestawał się uśmiechać
- Muszę iść do domu
- Z tego co wiem to mieszkasz tylko z Marco do którego możesz wysłać wiadomość lub zadzwonić i powiedzieć, że za godzinę lub dwie wrócisz. A co ci szkodzi zjeść ze mną te śniadanie? - przybliżył się trochę do dziewczyny, ale nie zdjął rąk z jej bioder
- Nie wiem... Marco się pewnie martwi i nie pozwoli mi zostać u Ciebie
- Kotku, wystarczy że napiszesz że wrócisz za dwie godzinki i tyle - powiedział i pocałował ją delikatnie w policzek
- Jezuuuu. - westchnęła cicho
- Przepraszam zapomniałem, że mam tak nie mówić - powiedział smutny a po chwili spytał - To zjesz te śniadanie czy nie?
- Jak Marco powie że mam iść do domu to nie
- Z tego co wiem to jesteś pełnoletnia i nie musisz się tłumaczyć bratu
- Ale chcę. Mam tylko Go
- Nie prawda. Masz Marco, przyjaciółki i... mnie - ostatnie słowo powiedział tak żeby Violetta nie słyszała ale tak się nie stało, bo jednak usłyszała
- Ciebie? - spytała zdziwiona
- Yyy... To co z tym śniadaniem - spytał i speszony odsunął się od niej - Zostajesz czy zawieźć cię do domu?
- Zadzwonię do Marco
- Dobrze
Rozmowa telefoniczna:
- Halo? Marco?
- Nie. Tu Fran. 
- Mogłabyś przekazać Marco, że wrócę za jakąś godzinę lub dwie?
- A gdzie jesteś?
- Później ci wyjaśnię. Przekażesz czy nie? - spytała Violetta
- Pewnie
- Dzięki Fran. Pa - nie czekając na odpowiedź szybko się rozłączyła i wróciła do kuchni gdzie Leon przygotowywał śniadanie - Jednak zostanę. Jeśli chcesz oczywiście
- Pewnie że chcę
- W takim razie zostanę. A mogę się iść przebrać?
- Wolałbym później. Tak seksowniej wyglądasz - powiedział z uśmiechem
- Ja jednak wolę się przebrać
- Dlaczego?
- Bo wolę żebyś mnie nie oglądał prawie nagiej
- Masz bieliznę pod koszulą.
- No dlatego mówię prawie nie? - powiedziała
- Ty się boisz
- Dziwisz się?
- Nie, nie dziwię się. Ale nie bój się, nie zgwałcę cię - odwzajemnił uśmiech
- Wole nie ryzykować. - zaśmiała się i ruszyła na górę
- Zaczekaj!
- Tak?
- Możesz mi zaufać. Na prawdę nic ci nie zrobię
- Wiem.
- To chodź zjedz a później się pójdziesz ubrać i zawiozę do domu - uśmiechnął się do niej uwodzicielsko
- Dobrze.
Leon siada do stołu i kiedy Violetta też chce zasiąść do posiłku ale chłopak łapie ją za rękę i pociąga na swoje kolana
- Co ty wyprawiasz?
- Chce żebyś mi zaufała. A po za tym co ci szkodzi siedzieć u mnie na kolanach
- Nie wiem czy szybko Ci zaufam
- Proszę. Daj mi jedną szansę.
- No nie wiem
- Proszę Cię.
- Dam Ci szansę. Ale jako znajomy lub przyjaciel nic więcej
- Dobrze. Ale musisz wiedzieć że przy twoich przyjaciółkach i moich kolegach będę taki jak wcześniej
- Nawet nie brałam pod uwagę że to może się zmienić
- Ale tylko w tym wypadku taki będę. Jak będziemy sami to będę taki jak teraz
- No ok
- I wiesz że czasem się mogę zapomnieć ze słownictwem - powiedział i pogładził ją po udzie
- I nie tylko ty
- Mogę powiedzieć chłopakom żeby uważali na słowa - dalej gładził ją po udzie
- Nie musisz. Poradzę sobie. - Spojrzała na jego rękę
- Dlaczego tak patrzysz miśku? - pocałował ją w policzek
Violetta popatrzyła na niego, szybko wstała i usiadła jak najdalej od niego.
- Co się stało?
- Mówiłam Ci że tylko znajomi!
- Dobrze. Ja zrozumiałem
- Chyba jednak nie.
- Zrozumiałem bardzo dobrze. Tylko nie mogłem się powstrzymać. Przepraszam. Chodź tu do mnie z powrotem. Proszę
- Nie. Teraz sam tam będziesz siedział. - Powiedziała z uśmiechem
- Violu proszę. Chodź. Na prawdę nie mogłem się powstrzymać
- A jeżeli znów się nie będziesz mógł powstrzymać?
- Spokojnie. Postaram się opanować. Po prostu mam piękne ciało i dlatego tak zareagowałem. Chodź do mnie słońce - powiedział z lekkim uśmiechem
- I znów tak mnie nazwałeś
- Ja powiedziałem a tobie się podoba - nie przestawał się uśmiechać
- Wcale nie
- Dziewczynom zawsze się podobają takie słodkie słówka. Idziesz tu do mnie czy nie? Proszę Cię
- A może mi się nie podobają hę? Nie jestem jak inne
- Wiem. Nie jesteś jak inne, bo Ty jesteś wyjątkowa. Chodź do mnie wreszcie - powiedział z uśmiechem
- Hymmm zastanówmy się... nie
- Dlaczego? Proszę Violu. Obiecuję że będę grzeczny
- Dobrze ale usiądę koło Ciebie
- A czemu nie na mnie? Jak ci będzie przeszkadzał mój namiocik w spodniach to usiądziesz inaczej. Proszę
- Hahah dobre ale nie
- No Violu. Chodź. Na prawdę będę grzeczny. Obiecuję. Jeżeli chcesz to mogę iść do łazienki się opanować
- To idź się opanuj a ja się przebiorę
- Ale usiądziesz mi na kolanach? - spytał z nadzieją
- Tak
- Dziękuję
- Nie ma sprawy
Leon poszedł do łazienki opanować swojego kolegę a Violetta poszła do pokoju się ubrać. Po kilku minutach zeszli do jadalni.
- Lepiej? - spytała Violetta
- Trochę tak - odpowiedział, a Viola usiadła obok niego - A ty nie miałaś usiąść gdzie indziej?
- Jezuuuu dlaczego?
- Na chwilę jak usiądziesz to sie nic nie stanie. A po za tym obiecałaś - powiedział z uśmiechem
- Ghy dobra - Violetta podeszła do Leona, a chłopak złapał ją za biodra i pociągnął na swoje kolana i przytulił do siebie

4 komentarze:

  1. Przecudowny rozdział.
    Biorę się za czytanie poprzednich bo mnie wciągnęło to opowiadanie.
    Zapraszam Cię na mojego bloga: http://suzanstory.blogspot.com/
    Buziaki ;*
    Ruda;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ;D
    Wciągnęłam się w te historię ;)
    Czekam na nexta z niecierpliwością ;p
    Pozdrawiam ;*
    Ps. Możesz wyłączyć weryfikację obrazkową ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zboczony, ale genialny xD ^^
    Leon jest taki ... idealny *-*
    Ale dobrze, że Vilu mu jeszcze nie do końca ufa ^^ Dzięki temu można wprowadzić więcej akcji *o*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo <3 MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDĄ RAZEM <3

    OdpowiedzUsuń