sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 17

Witam. Przepraszam że tak długo nie było rozdziału ale musiałam go złożyć w całość a nie za bardzo miałam kiedy. Jeszcze raz bardzo przepraszam za długą nieobecność

Rozdział dedykuje Crazy D. :)

- Ale ja chce iść do domu. I mam gdzieś to że mam gorączkę. - powiedziałam wyrywając mu się ale Leon nie chciał mnie puścić - Leon puść mnie - i chciałam odejść ale on mnie przyciągnął bardzo blisko siebie ale nie pocałował mnie- Leon nie. Puść mnie proszę - wyrwałam mu się i pobiegłam do siebie z płaczem. Położyłam się na kanapie i zasnęłam.
LEON:
Przyznałem się Violettcie że ją kocham a ona uciekła z płaczem. Postanowiłem się zmienić z powrotem gangstera i zadzwoniłem do Federico
- Siema stary. Co u ciebie? - spytałem
- A nic ciekawego. A u ciebie
- Też nic. Idziemy do klubu?
- A nie jesteś zajęty?
- Skoro proponuje ci wyjście do klubu to chyba nie jestem nie? - troche się zdenerwowałem - To jak? Idziesz?
- Jasne. Idziemy wszyscy czy spotkamy się na miejscu
- Przyjdę po was
- Ok. To narazie - rozłączyłem się
VIOLETTA:
Obudziła mnie Fran stwierdzając, że krzyczałam przez sen. To mogła być prawda, ponieważ śnił mi się gang Diego i on sam który mnie gwałcił ze swoim kolegą
- Już Violu nie płacz. To tylko zły sen
- Wiem. Już jestem spokojna. Chyba pójdę do klubu z Ludmi
- Idź. Dobrze ci to zrobi. Nie będziesz myśleć o tym koszmarze - uśmiechnęła się delikatnie a ja odwzajemniłam uśmiech. Poszłam do pokoju i ubrałam fioletową sukienkę do połowy uda do tego biała marynarka i buty oraz fioletowa biżuteria i zeszłam do salonu gdzie siedziała Fran i Marco który ją obejmował
- I jak wyglądam? - spytałam ciekawa ich reakcji
- Violu wyglądasz cudownie - powiedziała Fran
- Dziękuję, ale nie uważasz że czegoś brakuje?
- Nie. A co masz na myśli?
- No nie wiiem. Czuje się jakaś wybrakowana. Myślałam że ty będziesz wiedzieć
- Wyglądasz cudnie i niczego ci nie brakuje - powiedział Marco
- Okey. W takim razie czekam już tylko na Lu
- Idź przed dom. Może zaraz przyjedzie
Wyszłam tak jak polecił mi Marco. Ledwo co wyszłam a pod domem pojawiło się Audi Ludmiły. Gdy tylko mnie zobaczyła wcisnęła klakson
- Hej - pocałowałam ją w policzek na powitanie - Jedziemy po Naty czy ona tam już jest? - spytałam
- Dzwoniłam do niej by się upewnić a ona powiedziała że nie ma siły bo cały dzień Maxi ją gdzieś zabierał
- Czyli Naty z nami idzie czy nie?
- No nie - powiedziała poddenerwowana.
- Ej Ludmi co jest?
- Ymm... a co ma być? - próbowała odwrócić to w żart ale stres jej nie pomagał
- Jesteś jakaś zestresowana. Co jest?
- No a co ma być? Jedźmy już!
- Ludmiła jesli nie powiesz mi co ci jest to ja wysiadam - troche się na nią zdenerwowałam
- No bo.... Naty jak dzisiaj była na zakupach to widziała Leona.
- No i co? Cały czas za nami łazi
- Ale on był strasznie agresywny. Ostatnio jak Widziałam go to był jakiś zmartwiony a Nats mówiła że tym razem wszczynał bójki i prawie nie uderzył Leny bo nie chciała mu powiedzieć gdzie jesteś.
- Coś jeszcze chciał czy tylko to gdzie jestem? - spytałam troszkę przestraszona
- Nie wiem. Musiałabyś spytać Natalii a teraz jedziemy- krzyknęła w imprezowym stylu
- No ok - powiedziałam niepewnie
- Co się spinasz? Ja się wyluzowałam a ty zaczynasz.
- Nie. Po prostu martwię się tym co zrobię jak spotkam tam tego głupka
- Tym to się nie przejmuj. Ludmi się wszystkim zajmie- powiedziała i puściła mi perskie oczko
- Daj spokój Lu. Pogadam z nim sama i powiem żeby dał wam spokój bo jak ma coś do mnie to nie do was
- Ugh... Jak chcesz
- Jedźmy już. Chce się napić - powiedziałam
Wchodzę do klubu i chce podejść do baru. Jest gigantyczny tłok więc nie jest to proste lecz po czasie się udaje. Gdy mam zamawiać popularnego drinka Sex On The Beach moje oczy rejestrują pewną parę w kącie. Po chwili domyślam się iż miziającą się parą jest Leon i jakaś dziewczyna. Dokładniej cycata blondi.
- Lu idę znaleźć jakieś miejsce. Idziesz też czy zostajesz tańczyć? - spytałam - Idę z tobą żebym wiedziała w którym miejscu siedzimy - powiedziała- Dobrze. To chodź - poszliśmy poszukać miejsca
Ciągle w mojej głowie siedział Verdas i ta laska z którą się obściskiwał. Tak się zamyśliłam że wpadłam na kogoś.
- Patrz jak łazisz niezdaro - powiedział ten ktoś na kogo wpadłam
- Jejku no... Już nie można sobie iść bo wpadniesz na jakiegoś idiotę który najwyraźniej nie wie co to pomyłka
- Uważaj troche co mówisz bo źle to się dla ciebie skończy
- Wiesz co? Dzisiaj wystarczająco dużo się działo przez co cierpiałam.  Uwierz że gorzej być nie może także przesuń się i daj mi iść.
- Może grzeczniej co? - spojrzałam w górę i zamarłam. Przede mną stoi Leon.
-A może nie?
- Nie zadzieraj ze mną. Wiesz do czego jestem zdolny - warknął
- Ja wiem, za to ty nie wiesz do czego zdolna jestem ja. - także warknęłam
- Ty? Taka szara myszka? Nie rozśmieszaj mnie. - parsknął śmiechem a ja niee wytrzymam tego dłużej. Po moich policzkach poleciały łzy. Z całej siły przyłożyłam Leonowi z liścia i wybiegłam z klubu.
Wyszłam przed klub zapłakana aż nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek i przycisnął do ściany. Po perfumach poznałam że to Leon
- Puść mnie - wyrywałam sie
- Najpierw na mnie krzyczysz, później bijesz a teraz chcesz żebym Cię puścił? Mowy nie ma
- Weź mnie puść. To boli - próbowałam sie wyrwać
Gdy tylko trochę poluźnił uścisk ja się prędko wyrwałam i z łzami łzami w oczach popędziłam przed siebie. Po kilku krokach zatrzymałam się i krzyknęłam do niego.
- Żałuję że zakochałam się w kimś takim! - później poczułam mocny ból i zobaczyłam gwiazdy.
LEON:
Violetta... O-ona właśnie... Auto... Potrzebna pomoc... Zadzwoniłem na pogotowie. Przyjechali oo 10 minutach i zabrali Violette do szpitala.
Pytałem się czy mogę z nimi jechać a oni się zapytali kim dla niej jestem. Musiałem skłamać i powiedziałem że narzeczonym
- No dobrze. Niech pan jedzie
- Dziękuję!- powiedziałem i szybko wsiadłem. Po 15 minutach dojechaliśmy do szpitala. Szedłem obok Violetty i trzymałem za rękę
- Przepraszam ale dalej nie może pan iść - powiedział lekarz
- Jak to?!
- Jedziemy na salę operacyjną
- D-dobrze... Wezwę  jej rodzinę
- Jasne
Wyszedłem ze szpitala i poszedłem do jej domu. Otworzył mi jej brat w samych bokserkach i po chwili za nim stanęła jego dziewczyna, Fran, jak pamiętam od Violetty. Gdy odpowiedziałem im całą historię wściekli się i szybko popędzili się ubrać.
- W którym szpitalu ona jest?! - spytał i złapał za koszule
- Zawiozę was - zaoferowałem
- Nie. Po prostu powiedz gdzie ona leży. Nie chce cie tam widzieć - powiedział a ja podałem im adres a oni zapewne się tam udali a ja i tak tam pojechałem
Kiedy już byłem na miejscu, zobaczył mnie brat Violetty i od razu się na mnie rzucił
- Mówiłem ci że masz tu nie przyjeżdżać bo to nie twoja sprawa
-Moja. Jestem świadkiem.
- Teraz się martwisz a jutro ją będziesz gnębić?
- Zauważmy że pewnie jutro jeszcze będzie w szpitalu - powiedziałem
- No nie wierze. Gnębisz ją tyle lat a teraz kiedy jest w szpitalu to się martwisz?
- Gdybyś tylko znał prawdę - wyszeptałem tak by mnie nie usłyszał - Jest w szpitalu to jak mam ją gnębić?
- No i co z tego. Ty ją wszędzie prześladujesz - powiedział a ja westchnąłem i poszedłem pod sale Violetty
VIOLETTA:
Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu. Najpierw pomyślałam że mam zwidy ale po chwili uświadomiłam sobie że faktycznie nie jestem u siebie. Poleżałam chwile w łóżku a w pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. Okazało się że to Leon. Miał na twarzy złość. Pytanie tylko czy gniewa się na mnie czy na siebie? Ah, Violka ale ty jesteś głupia, przecież Verdas jest tak pyszny że nie zawsze będzie mieć rację.
- Czego tutaj szukasz? - spytałam lekko wystraszona ale on tego nie wyczuł
- Przyszedłem porozmawiać
- Po pierwsze ty nie umiesz ze mną rozmawiać a po drugie to nie mamy o czym!
- Słonko, oboje dobrze wiemy że to ty się na mnie drzesz a ja tutaj w pokojowych zamiarach
- Nie jestem twoim słonkiem i jak na razie to jestem spokojna bo nie mogę się denerwować
- Ależ kto ci się każe denerwować, cukiereczku? -zapytał z cwanym uśmiechem.
- Wiesz co mnie dziwi? - spytałam.
- Oświeć mnie
- Zastanawiam się gdzie podział się ten Leon który mówił mi że mnie kocha. Ten, któremu oddałam swoje serce wiedząc że mnie zrani.
- Zniknął wtedy gdy ze mną zerwałaś- powiedział
- Sam tego chciałeś - podniosłam trochę głos wiedząc że nie mogę się denerwować
- Ja tego nie chciałem! - krzyknął
- Nie drzyj się na mnie. Nie mogę się denerwować
- To się nie denerwuj.
- Przy tobie? Nie idzie
- To niech pójdzie. Ma nogi
- Musisz mnie wkurzać?
- Sama się wkurzasz. Ja na to nie wpływam - stwierdził
- Chciałeś niby porozmawiać.
- Przecież rozmawiamy.
- Leon nie wkurzaj mnie
- Coś już Ci powiedziałem na ten temat. Ale dodam że lubię to robić bo wtedy takie słodkie zmarszczki ci się robią i cała się czerwienisz jak... jak...
- Jak ty - powiedziałam
- Czemu niby ja?
- Bo się czerwienie jak burak. A to ty.
- Mała nie przeginaj - warknął
- Ja przeginam? Nic z tych rzeczy - zatrzepotałam zalotnie rzęsami
- Przeginasz. I to bardzo
- Ale tak bardzo jak ty czy jak?- zapytałam jak mała dziewczynka
- Teraz to zaczynasz mnie irytować
- Ja nie mogę. Przyszedłeś podobno pogadać. Na jakiś konkretny temat? - spytałam
- Na nasz temat
- Nas nie ma - powiedziałam
- Właśnie o to chodzi. Chciałem żebyś zapomniała o nas i traktowała mnie jak na początku
- Leon... Ciebie to nie będzie boleć? Bo mnie cholernie mocno
- To ty ze mną zerwałaś.
- A, a, a przypomnę ci że mnie sprowokowałeś a po drugie nie odpowiedziałeś na moje pytanie
- Zawsze cie gnębiłem. Czemu miało by się to zmienić kochanie?
- Bo mnie kochasz i nie chcesz tego robić misiu- powiedziałam i musnęłam jego usta swoimi. Wow, Castillo, od kiedy w tobie tyle odwagi?
- Nie kocham cie i nie kochałem
- Wyjdź. - powiedziałam stanowczo
- Prawda boli, panno Castillo? - spytał drwiąco
- Nie po prostu nie chce cie oglądać. Tylko nie wiem po co ja się denerwuje skoro i tak nie wyjdziesz
- Masz rację. Nie wyjdę.
- No właśnie - powiedziałam i odwróciłam się tyłem do Leona a przodem do ściany
Miotały mną emocje. Przecież mogłam się domyślić że będzie mnie próbował tylko zranić. Nie kocha mnie i nie będzie. Wystarczyły dwa głupie słowa a ja już zrobiłam sobie nadzieje i się mu podałam. Nie mogę uwierzyć jaka jestem głupia.
- Głupia może nie jesteś ale naiwna owszem - usłyszałam
- O co ci znów chodzi?
- Myślisz na głos - powiedział
- Stanowczo wątpię
- Viola skończ - powiedział zirytowany
- Spierdalaj. Poza tym dla ciebie jestem Violetta- mówiłam a łzy lały mi się po policzkach
- Może trochę grzeczniej? - jego oczy pociemniały
- Wiesz że nie mogę się denerwować a mimo to robisz wszystko żeby tak było
- W tym momencie to ty denerwujesz mnie
- Fajnie - dalej byłam odwrócona do ściany
- Super
- Chcesz coś konkretnego ode mnie? - spytałam i poczułam że łóżko się ugina
- Jedynie ciebie- wyszeptał cicho bym nie usłyszała
- Ta jasne - powiedziałam z sarkazmem
- No co? Marzenia zawsze warto mieć
- Pytałam o coś? Nie chce się denerwować
- To się nie denerwuj.
- Przy tobie się nie da
- Auć, zabolało
- Kpiny sobie ze mnie urządzasz? - spytałam i poczułam większe parcie na łóżko i swoje plecy
-A co? Myślałem że lubisz się uśmiechać- mówi i skrada z mojego policzka całus - Szczególnie do mnie
- Phi
- Daj se siana
- Mogę ci coś dać - mówi i się uśmiecha lubieżnie a w jego oku błyszczy zawadiacki błysk
- Ta jasne. Ciekawe co? - moja wypowiedź zajechała sarkazmem
- Chcesz się przekonać?
- Mhm
- Jak wyjdziesz ze szpitala to mi przypomnij - puszcza mi oczko
- Nie. Chce się teraz przekonać. Taki mądry jesteś teraz i odważny. - nie odwróciłam się do niego
- Rzeczy są lepsze gdy na nie poczekamy
- Nie. Teraz chce. Taki odważny jesteś
- A jestem. Coś panience nie pasuje?
- Tak - powiedziałam - Ty - a to już wyszeptałam
-Ej no... Tak się nie bawimy- powiedział i zaczął mnie łaskotać. Co tak szybko mu się humor zmienił?
- Przestań
- Dopiero zacząłem
- Kurwa skończ - powiedziałam - Nie możesz wykonać prośby
- Ajajaj.... Nerwowi dzisiaj jesteśmy?
- Ty mnie wpieniasz po prostu
- Podziękuj sobie
- Ciekawe za co? - znów spytałam z sarkazmem
- Sama się denerwujesz
- Ta jasne - znów się odwróciłam do ściany
- No tak jasne
- Ostatni raz pytam. Chciałeś coś konkretnego? - Milczy więc się do niego odwracam. Ma spuszczoną twarz i raczej mnie nie słucha - Mówię coś do ciebie. - nie odezwał się - No tak ty nigdy nikogo nie słuchasz i znów się odwróciłam tyłem do niego
- Ciągle mnie o coś oskarżasz. Ja tutaj próbuje ci poprawić humor i żartuje i się wygłupiam a ty nic i jeszcze mnie obwiniasz. Jesteś okropna - powiedział
- Jakoś mnie denerwujesz a nie poprawiasz humor
- Próbowałem a ty nic
- Jakoś nie widać żebyś mi humor poprawiał
- No ja nie jestem ślepy
- Dobra. Rób co chcesz - powiedziałam i poczułam większy napór na moje plecy
- Co chce powiadasz? - powiedział i musnął moją szyję
- Tak. Co chcesz - przykryłam się i włożyłam rękę po głowę
- Czyli mogę zrobić tak?- powiedział i pocałował mnie w policzek ogromnie blisko ust
- Twoja sprawa - powiedziałam obojętnie
-Okey....- na nowo zaczął mnie całować. Tym razem więcej i wszędzie. Zaczął od policzka z drugiej strony twarzy, przejechał przez usta, na drugi policzek i zszedł na moją szczękę a następnie przeszedł na moją szyję.
- Lleon... Cczy tty próbujesz mnie zgwałcić? - spytałam przestraszona
- Dlaczego miałbym cie zgwałcić?
- Nnie wwiem. - wyjąkałam - Wiem że jesteś do tego zdolny
- Masz bardzo wysokie mniemanie o mnie jak widzę - nie odezwałam się i leżałam dalej trochę przestraszona - No nie bój się mnie skarbie - powiedział i zaczął mnie masować po ręku a później na nowo całować
- Nie ułatwiasz mi tego - wyszeptałam
- Czego? Mi możesz powiedzieć
- Wątpię. Wiesz że przestałam ci ufać - powiedziałam
- Skoro zaczęłaś to skończ - powiedział ostro
- Nie
- Powiedz mi!
- Nie - poleciały mi łzy
- Nie rycz mi tutaj!
- Nie krzycz po mnie - zaczęłam płakać - Nie dość że jestem tu z twojej winy to jeszcze po mnie krzyczysz a ja nie mogę się stresować i denerwować - nie wytarłam łez
- Jejku no... Sama zaczynasz- starł moje lzy
- Nie dotykaj mnie. Nie wiem po co przyszedłeś tutaj
- Dobrze wiesz skarbie
- Nnie wiem - dalej mi leciały łzy
- Domyśl się.... wiem że wiesz
- Nie wiem. Leon jestem świeżo po wypadku a ty mnie męczysz - powiedziałam troche zmęczona - Powiedz o co ci chodzi
- Podobno cały czas cie mecze więc chyba to bez różnicy.- powiedział - Poza tym... Wiesz co chce - dopowiedział i zaczął na mnie znów składać pocałunki. Czyżby chciał mnie... zgwałcić
- Kurwa nie wiem. Jakbym wiedziała to bym powiedziała - troche się zdenerwowałam
- Nie domyślasz się? - zszedł z pocałunkami na mój brzuch
- Nnie
-Oj no kicia. Przecież wiesz o co mi chodzi. - schodził coraz niżej
- Nnie wiem. Lleon cco tty robisz? - spytałam
- Jak... to... co?... Podpowiadam... ci... Chce ci... zrobić... dobrze... Jestem... ciekawy... jak... szybko... dojdziesz- mówił między pocałunkami które schodziły coraz niżej i niżej
- Leon jesteśmy w szpitalu - powiedziałam przestraszona
- Przecież nikogo nie ma w sali... Poza tym będę pod kołdrą. Nie panikuj
- Lleon proszę
-Żebym się spieszył?  Nie ma sprawy - momentalnie przeszedł do ściągania moich spodni
- Leon skończ. W każdej chwili może wejść Marco czy Fran. A poza tym nie jesteśmy razem
- Ja i tak wiem że tego chcesz- wybełkotał spod kołdry ignorując uwagę o wszystkich moich krewnych
- Wyjdź proszę cie
- Jeszcze nie wszedłem
- Nie żartuj sobie i wyłaź z stamtąd - panikowałam przez płacz - Co mam zrobić żebyś wyszedł?
- Dać mi skończyć i się odprężyć
- Wszystko oprócz tego - błagałam go - Leon wyjdź proszę cie. Nie chce być zgwałcona
-Ale ja cie nie zgwałcę... W pewnym sensie sama tego pragniesz jednak sama się nie przyznasz
- Leon nie. Wyjdź proszę. Zrobię wszystko
- W takim razie sama mi się oddaj
- Wszystko oprócz tego. Błagam
- Ale Viola - lamentował i ściągnął mi majtki
- Nie. Przestań na prawde zrobię wszystko oprócz oddania ci się - znów płakałam
- Viola, ciągle mówisz że oprócz tego i tamtego. Zdecyduj się w końcu
- Zdecydowałam się i chce żebyś stamtąd wylazł
- Dwie minuty i wychodzę- powiedział i wszedł we mnie ustami i językiem a ja zaczęłam cicho jęczeć
- Leon wyłaź... Błagam
- Przecież wiem że tego chcesz- oderwał oderwanie na sekundę po czym znów wrócił i robił mi dobrze ustami. Wiłam się i jęczałam to wyginałam.... Aż w końcu dotarł do swego i doszłam sprawiając mu satysfakcję ponieważ łapczywie zasysał wszystkie moje soki a później gdy wyszedł szeroko się uśmiechnął w geście mówiącym: "Wygrałem bo nigdy nie przegrywam. Zapamiętaj to sobie", lecz mi było tak dobrze że czułam się pusta bez niego w środku. Nie mogłam złapać oddechu i pot skapywał mi z czoła.
- Jesteś dobra - powiedział z uśmiechem
- W jakim sensie?- zapytałam rozkojarzona po akcji sprzed chwili
- W sensie słodka. I ubierz się bo nie ładnie tak świecić swoim skarbem przed gangsterem - jego twarz nie pokazywała żadnych uczuć
- Sam zacząłeś jeśli już sobie wytykamy
- Wiem - powiedział
- To sobie wiedz i idź sobie - powiedziałam zakładając majtki
- Ale ja nie chce iść. Chce tu jeszcze posiedzieć i cie powkurzać
- Uuu... To chyba Ci się nie uda- powiedziałam i odwróciłam się do ściany tak jak przedtem.
- Dlaczego mam sobie iść? W czym ja ci tu przeszkadzam? - wkurzył się a ja nie reagowałam i starałam się zasnąć
Nagle poczułam napieranie na moje plecy ale i jednocześnie na łóżko a po chwili rękę na mojej talii
- Co ty robisz? Mało ci? - spytałam
- Nic ci nie robię przecież. Widze że jesteś zmęczona
- Chociaż raz w czymś się zgadzamy- powiedziałam i ziewnęłam po czym zapadłam w sen. Ostatnie co słyszałam to krzyk Fran
Obudziłam się rano w objęciach Leona który już nie spał a  ja popatrzyłam zaspanym wzrokiem w jego oczy
- Dzień dobry kochanie - powiedział do mnie i pocałował w skroń
- Dzień dobry - odpowiedziałam
- Dobrze, bo z tobą. A tobie?
- Nie spałem całą noc
- Czemu?
- Bo mi sie nie chciało
- To niech ci się za chce i masz spać bo się wykończysz
- Po pierwsze to nie twoja sprawa a po drugie to nie musisz się o mnie martwić z tego samego powodu co pierwsza sprawa czyli to że nie jesteśmy razem
- Dobra, już się do ciebie nie odezwę - zaczęłam cicho szlochać i się odwróciłam. Skoro chce tak grać to tak pogramy
- O co ci kurwa znowu chodzi? - warknął do mnie
Odwróciłam się i wypchnęłam go z łóżka po czym wróciłam do swoich zajęć
- Mała nie pozwalaj sobie za dużo - znów warknął a ja zaczęłam go wyzywać pod nosem przez płacz
-Idź sobie albo zawołam Marco i on ci pomoże! - wydarłam się
- Podobno się nie możesz denerwować i stresować - powiedział z kpiną
- Skoro masz to w dupie to co mi to teraz wytykasz? Jesteś okropny, zły, zachowujesz się dzieciak! I do tego jesteś cholernie... - nie dokończyłam swoich wrzasków bo zemdlałam. Raczej przez stres.
Obudziłam sie a Leon nadal siedział w sali
- Co ty tu kurwa jeszcze robisz? - spytałam zdenerwowana
- Jak to co? Siedzę - powiedział jak gdyby nic
- Po jaki chuj? - spytałam - Widziałeś co się stało i jeszcze tutaj siedzisz?
- Po taki żeby siedzieć.... A co? Mam leżeć obok ciebie
- Rób jak uważasz ale nie odzywaj się do mnie
- Skarbie to ty zaczęłaś ten temat
- Miałeś się do mnie nie odzywać - warknęłam i odwróciłam się na drugi bok czyli musiałam patrzeć na tego czubka
- Kochanie, ale nie tak agresywnie
- Weź idź stąd najlepiej albo przynajmniej się nie odzywaj - powiedziałam - Albo rób co chcesz
- Dziękuję za pozwolenie- powiedział z sarkazmem
- Zamkniesz się?
- W tobie? Bardzo chętnie
- Idź mi - westchnęłam
- Do ciebie? Okey- powiedział i podszedł do mnie
- Przestaniesz mnie gnębić w końcu? - pokręcił przecząco głową - Daj mi spokój
- Zapomnij - powiedział i się do mnie przytulił od tyłu
- Kiedy dasz mi spokój w końcu. Mam cie dość i ty dobrze o tym wiesz
- Wiem, wiem skarbeńku - powiedział i jeszcze bardziej mnie do siebie zbliżył
- Nie jestem twoim skarbem! - podniosłam troche głos
- Faktycznie.... Jesteś moim skarbem, kochaniem, kotem itp
- Nie - westchnęłam
- Jednak tak
- Nie. Już nie jestem dla ciebie skarbem. Jestem dla ciebie kimś kogo można gnębić i poniżać.
- Nie przesadzaj miśka
- Skończ już
- Mam cie dość i nie mam ochoty się denerwować z twojego powodu - odwróciłam się na drugą stronę czyli tyłem do idioty
- Słonko ty się jeszcze na życiu nie znasz
- To znaczy? - poczułam napór na mój kręgosłup - I niemów tak do mnie
- Dowiesz się w swoim czasie
- Ja chce teraz
-A ja chcę się uwolnić spod nadzoru Diego. I co?
- Chce wiedzieć. A jak nie chcesz mi powiedzieć to spadaj i idź mi stąd
- Zamknij się! - warknął - Przecież wiesz że nie wyjdę
- Nie wrzeszcz na mnie głupku
- To mnie przekonaj kocie - uśmiechnął się lubieżnie w moją stronę
- Ty jesteś jakiś nienormalny? - spytałam
- Oszalałem... Na twoim punkcie
- Nie o to mi chodziło... Ale ok
- Coś ci nie pasuje? Chętnie coś dopisze do księgi zażaleń Violetty Castillo
- Tak. Nie pasuje mi twoja osoba w tutaj. A tak poza tym to najpierw się na mnie wydzierasz, za chwile jesteś czarujący a potem znów się drzesz.
- Sama mnie prowokujesz
- Ta jasne. Ciekawe czym?
- I widzisz? Znów to robisz
- Ja nic nie robię - westchnęłam cicho
- Robisz robisz. Nie mów że nie wiesz co
- Nie wiem
- Powtarzasz się, ciągle mnie wyganiasz i... i wyglądasz tak piekielnie seksownie
- Aha... I co w związku z tym? - spytałam
-Ty już dobrze wiesz co z tego - powiedział i ponownie w tym dniu zaczął mnie całować
- Leon przestań. Boje się ciebie
- Ale czego ty się boisz? To tylko ja
- No właśnie. Tylko ty - powiedziałam - Nie rozumiesz że się ciebie boje. Jak tylko cie poznałam i jak pierwszy raz na mnie nawrzeszczałeś to zaczęłam się ciebie bać. Tak trudno ci to zrozumieć? - poleciały mi łzy
- Jak już mówiłem, nie masz czego - nie przerywał całowania mojej szyi
- Przestań. - zaczęłam płakać
- Nie płacz skarbie
- Przy tobie się nie da się nie płakać
- Wezmę to za komplement- stwierdził z głupim uśmiechem
- A weź wyjdź - powiedziałam do niego
- Nie. Jedynie co mogę zrobić to wejść w Ciebie
- Leon dasz mi spokój?
- Przecież znasz odpowiedź
- To co masz zamiar robić?
- To już zależy od ciebie
- Jak ode mnie? Człowieku ogarnij się
- Mogę ogarnąć coś innego ale za twoją pomocą
- O czym ty do mnie mówisz?
- Myślałem że jesteś bystra, postaraj się kotku
- Nie mów tak do mnie bo nie jestem twoim kotkiem
- Już ci mówiłem kim dla mnie jesteś
- Ja też ci powiedziałam kim dla ciebie jestem
- Sprecyzuj
- Jestem twoją ofiarą od kilku lat
- Jesteś moją ofiarą od kilku lat i od kilku lat mam na coś chęć
- Ciekawe na co? - odwróciłam się troche do niego a on nadal mnie obejmował
- Na to - powiedział i mnie pocałował a po chwili się oderwał ode mnie - Wiem że coś czułaś
- Nienawiść to na pewno - stwierdziłam
- Pudło
- Nie
- A tak
- Nie Leon. Do ciebie teraz czuje tylko nienawiść
- A ja coś innego...  W każdym bądź razie... - przerwałam mu
- Skończyłeś? Jeśli tak to pójdziesz sobie?
- Nie ma mowy
- Jeju... - jęknęłam
- Nawet nie zacząłem a ty już jęczysz? Nieźle
- Ja pierdole Leon daj mi spokój
- Też cie uwielbiam
- Co mam zrobić oprócz tobie loda i innych erotycznych twoich zachcianek żebyś stąd poszedł albo przynajmniej się przymknął?
- Chyba nic słońce
- Ja teraz serio pytam
- No ja też teraz serio mówię
- Leon no
- Viola no
- Co mam zrobić żebyś odczepił się ode mnie - popatrzyłam na niego
- Niech pomyślę. Hm... Nic bo i tak nie pójdę
- Leon co ja ci takiego zrobiłam że tak mnie gnębisz od kilku lat? - po raz kolejny tego dnia zaczęłam płakać
- Czemu płaczesz? - zmienił temat
- Bo boli mnie to. I nie zmieniaj tematu
- Co Cię boli?
- To że mnie gnębisz - milczał - I co? Nic nie powiesz? - zdenerwowałam się troche chociaż nie mogę bo później mdleje
- Powiem że jesteś słodka gdy się złościsz
- Nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytanie
- Odpowiedziałem. Przecież zapytałaś czy odpowiem a odpowiedziałem
- Nie na te pytanie głupku. Tylko na to pierwsze
- Nie. Mów. Do. Mnie. Głupku- powiedział i zaczął mnie łaskotać uprzednio na mnie siadając
- Leon... Zejdź... Ze... Mnie... Prosze
- Bardzo mi tu wygodnie- powiedział
- Ale proszę cie żebyś zszedł ze mnie
- Mogę pójść na kompromis - łaskotał mnie dalej
- Na jaki? - spytałam
- Przestanę cię łaskotać ale nie zejdę i zrobię coś innego
- Tylko mnie nie całuj bo nie jesteśmy razem
- Nie musimy być razem - zaczął muskać moją skórę
- Mhm. Rozumiem
- Co... Rozumiesz? - spytał
- Że nie musimy być razem a ty mnie całujesz
- Przecież wiem że tego chcesz
- Nie chce. Tylko nawet jakbym ci powiedziała że masz skończyć to ty i tak swoje
- Bo wiem że kłamiesz
- Po czym wnioskujesz?
- Po tym że jak to robie - kilka razy pocałował moją dolną część brzucha - to ciężej oddychasz a czasami jęczysz. Na dodatek wiem że nie spojrzysz mi w oczy i tego nie powiesz
- Nnie prawda
- Prawda czysta jak wódka
- To twoja wina
- Co ja znów zrobiłem
- Dużo rzeczy. Na przykład to że mnie rozdziewiczyłeś. Komuś byś powiedział że cie uwiodłam czy że sam tego chciałeś?
- Powiedział bym prawdę
- Jaką prawdę
- Że sam chciałem bo nie mogłem wytrzymać obok tak seksownej kobiety
- Za dużo mi słodzisz
- Ja tylko jestem szczery - na nowo zaczął całować moje ciało, tyle że tym razem od policzka przez szyję po dekolt i dalej
- Leon skończ proszę cie
- Jeżeli powiesz mi to w twarz patrząc centralnie w oczy to przestanę. Masz powiedzieć że nie chcesz bo to ci się nie podoba i nie sprawia przyjemności
- Nie potrafię
- Ale czego? - ujrzałam na jego twarzy cień uśmiechu. On chce żebym przyznała że go nie chce. Tyle że ja... nie potrafię
- Nie potrafię ci tego powiedzieć - spuściłam głowę na dół
- Wiedziałem - powiedział i podniósł moja głowę za podbródek tak że spojrzałam w jego oczy. Musnął delikatnie moje wargi
- Nie Leon przestań. Nie jesteśmy razem a tak poza tym to teraz mnie całujesz a za chwile będziesz na mnie wrzeszczał
- Uh... Nienawidzę siebie Za to jak bardzo mnie zmieniasz... - powiedział bardziej do siebie niż do mnie i spuścił głowę
- To nie jest moja wina - powiedziałam
- Ile bym dał by wcześniej odkryć to życie. Ah... teraz jest już chyba za późno
- Za późno na co? - spytałam i spojrzałam mu w oczy łapiąc jego podbródek i podnosząc jego głowę
- Za późno żeby cofnąć swoje winy -powiedział i spojrzał w moje oczy. Widniał w nich smutek i inne uczucie ale nie umiem go określić
- Chyba nie bardzo rozumiem
- To chyba nawet lepiej. Nie chce Cię w to wciągać
- Nie. Chce wiedzieć - powiedziałam stanowczo - I zejdź ze mnie bo chce się podnieść - posłusznie zszedł ale nie odpowiedział - Leon mówię do ciebie. Chce wiedzieć
- Mimo wszystko nie powinnaś wiedzieć ale wiedz że... Że teraz tu jestem ale pewnie w przyszłości już mnie nie będzie.
- Kurwa skończ głupio gadać i powiedz o co chodzi - zdenerwowałam się i od razu zakręciło mi się w głowie ale zaraz mi przeszło
- Nie mogę. Zapomnij
- Nie. Ja chce wiedzieć. Powiedz mi. Nikomu nie powiem - nalegałam a on westchnął
- Violu, tu nie chodzi o to
- Chce wiedzieć wszystko - spojrzałam mu w oczy
- Skoro chcesz... Dowiedziałem się że albo cie porwę albo Diego przeniesie mnie to innego miasta
- Jak Diego? Z tego co pamiętam to Diego nie jest szefem twojego gangu tylko ma swój
- Niestety to ciężka sprawa - westchnął
- Wytłumacz mi
- Powiedzmy po prostu że ma wiele znajomości
- Chce znać całą prawdę Leon
- W tym momencie nie za wiele się dowiesz bo sam dostałem ograniczone informacje
- To chce wiedzieć tyle ile ty
- Dostałem jasne polecenie: mam cię porwać i.... zzgwwałcić - jego głos się łamał - albo mnie przeniosą - schował twarz w dłoniach
- Porwać gdzie?
- Sam mam wybrać. Albo ja albo oni to zrobią.
- To czemu tego nie zrobisz?
- Nie umiem - ściszył głos i jeszcze bardziej opuścił głowę w dół
- Ej. Popatrz na mnie - popatrzył na mnie tymi swoimi ślicznymi patrzałkami - Dlaczego nie umiesz? Ty jesteś gangsterem i chyba nie jesteś zdolny do miłości
- Sądziłem tak do czasu gdy powiedziałaś że mnie kochasz. Wtedy coś we mnie pękło.
- Co mam przez to rozumieć? - spytałam
- A jak myślisz?
- Nie wiem.
- Porwe Cię i zgwałcę - powiedział sarkastycznie
- Serio?
- Nie mógłbym
- Cco?
- No przecież nie mowie tego na serio
- Leon ja się już pogubiłam
- W czym?
- W temacie
- Czego tak konkretnie nie rozumiesz?
- Wszystkiego
- Ale...
- Mówiliśmy chyba o tym porwaniu
- Możliwe... No to tylko tak z sarkazmem powiedziałem o tym
- To znaczy? - spytałam
- Że chyba się tobą zauroczyłem
- Aha
- Teraz to ty nic nie mówisz - powiedział Leon
- Nie mówię bo nie wiem co
- Może na przykład: Chce to przemyśleć albo zacząć krzyczeć. Wszystko lepsze od milczenia
- Co jeszcze wiesz?
- Już nic
- Nie kłam Leon
- Nie kłamię. Po co mam to robić? Mało mam problemów?
- Nie powiedziałeś mi wszystkiego
- A co mam ci jeszcze powiedzieć?
- Wszystko. Co z tym gwałtem
- Mówię że wiem tylko że ja wybieram miejsce i czas. Tyle.
- A jak mnie nie porwiesz i nie zgwałcisz to co? - spytałam
- Więc jak myślisz co zrobię?
- Leon nie wiem - powiedziałam
- No na pewno nie zrobię tego ale wtedy wyjadę i ktoś inny ci to zrobi
- Ale ja nie chce - spuściłam głowę na dół i się położyłam
- Ja też nie chce
- To co z tym zrobimy? Porwiesz mnie i zgwałcisz?
- Niekoniecznie - powiedział i się zamyślił
- Więc co? Leonie ty nie zapominaj że dalej cie nienawidzę i to przez ciebie jestem w szpitalu - powiedziałam
- Ty mnie nienawidzisz? Jeszcze wczoraj mówiłaś że mnie kochasz - cholera, pamięta
- I co z tego. Mam mieszane uczucia. A tak poza tym to nie o tym gadaliśmy - bylo mi ciepło wiec położyłam jedną nogę na kołdrze a z racji tego że szpitalne koszule są krótkie to cała wystawiona noga była naga a resztę ciała miałam przykrytą
- Hmm... No raczej cie nie zgwałcę- powiedział cały czas patrząc się na moją nogę.
- A co zrobisz?
- Nie wiem, ale jak będziesz mnie tak kusić to chyba zaraz nie wytrzymam
- Co ja ci znowu robię?
- Prowokujesz ale zapomniałaś że ja takiej okazji nie przepuszczę. - usiadł na łóżku i zaczął jeździć dłonią po mojej nodze.
- No to jak mię zgwałcisz to co zrobisz? - wróciłam do tematu
-Nie wiem... - dalej nie odbywał wzroku ani ręki od mojej nogi. Mam wrażenie że wszedł w jakiś trans i w ogóle mnie nie słucha.
- Leon ja mówię do ciebie
- No mowie że nie wiem co zrobię- dalej to samo,  tyle że tym razem jego ręka zaczęła wspinać się do góry
- A teraz mi powiedz co ty robisz z tą ręką?
- No jak to co? Masuje cię
- Pip! Zła odpowiedź
- No to co według ciebie robie
- Nie wiem Leon. Jakbym wiedziała to bym nie pytała
- No przecież tylko Cię głaszcze... na razie
- Na razie? Co mam przez to rozumieć głupku? - spytałam
- Że zaraz przejdę do czegoś innego
- Nie. Leon jesteśmy w szpitalu, jest noc w kazdej chwili może wejść pielęgniarka
- Ale nikogo tu nie ma a na dowód - wstał i podszedł do drzwi, uchylił je i wyjrzał po czym zamknął je i zakluczył. Następnie szybko przeniósł się na moje łóżko
- Verdas otwórz te drzwi. Muszą być otwarte jakby się coś działo - powiedziałam - Leon słyszałeś?
- Słyszę ale przy mnie nic ci nie grozi - zaczął mnie smyrać swoim nosem.
- No ja nie wiem - powiedziałam nie pewnie
- Skarbie przecież wiesz że nic ci się nie stanie
- Ale ja nie chce się z tobą teraz kochać
- Ale nie musisz, kochanie nie musisz
- To po co zamknąłeś
- To po co zamknąłeś te drzwi?
- Powiedziałem że nie muszę się z tobą kochać ale zrobię coś innego - jeździł nosem po mojej nodze coraz bliżej mojego skarbu.
- Ale ja nie chce
- Słonko nawet nie wiesz co
- I co z tego ale nie chce. A jeżeli ja nie chce a ty zrobisz to to się nazywa gwałt. Wiesz?
- Właśnie o to chodzi. Nie rozumiesz?
- No właśnie nie. Wytłumacz mi
- Jeżeli teraz Cię 'zgwałcę' chociaż to nie gwałt bo ty tego chcesz i nie zaprzeczaj,  to oni się ode mnie doczepią. - ściągnął moją "koszulę" i zaczął się bawić moimi piersiami
- Nie chce. Skończ - przykryłam się
- Kotku ja i tak to zrobię a lepiej wcześniej niż później -zszedł pod kołdrę i tym razem majstrował obok moich ud. Moja przyjaciółka robiła się powoli mokra.
- Skończ bo zacznę krzyczeć - powiedziałam przestraszona
- To krzycz. Ściany są dźwiękoodporne a drzwi zamknięte. - powiedział i zaczął ściągać spodnie jednocześnie całując moje uda zbliżając się do złączenia
- Leon ty mnie chcesz zgwałcić. Wiedziałam że nic dla ciebie nie znaczę i przyszedłeś tu tylko po to - zaczęłam płakać
- To nie tak. Już ci wszystko powiedziałem. Wole to być ja a nie jakiś oblech bo jakbym zobaczył jak on się do ciebie dobiera to chyba bym go rozszarpał
- Ta jasne. Wiem że jestem blondynką ale głupia nie jestem
- To prawda. Bolesna ale prawdziwa.
- Leon nie chce. Prosze zostaw mnie - ubrał się i wyszedł
Zaraz przyszedł do mnie mój brat z pretensjami że jest tu Leon.
- Ale Marco o co ci chodzi?
- Jak to o co mi chodzi? Co on tu robi do cholery? I czemu nie masz koszulki?
- Ty też śpisz bez koszulki
- Ale ty jesteś kobietą. Jeżeli to Leon to masz mi powiedzieć. Więcej tu nie wejdzie.
- Daj mu spokój Marco - i w tej chwili wrócił Verdas
- Co się dzieje? -zapytał niosąc dwie drożdżówki i butelki wody,  także dwie.
- Cczesc. Cco ty tu robisz? - spytałam Leona niby przestraszona
- Jak to co tu robię? Kupiłem ci coś do zjedzenia- podał mi wodę i jedną bułkę.
- Ppo co?
- Nie zgrywaj się Violka
- Ale o co ci chodzi? - mrugnęłam dyskretnie do Leona żeby odpuścił
- Eh... Przyszedłem po prostu. Coś nie pasuje?
- Nnic nie mówię. A tak właściwie Marco co ty tu robisz? - spytałam
- Sprawdzam co się dzieje z moją siostrą
- Tak wcześnie? Marco chce być sama - powiedziałam do brata
- Już wychodze ale on ze mną
- Nie on zostaje ty wychodzisz
- Chcesz być sama.
- Chce z nim zostać sama
- W takim razie ja także zostaje
- Nie. Chce żebyś wyszedł
- Nie zostawię ciebie z nim sam na sam
- Dlaczego nie? - spytałam
- A co jeżeli cie zgwałci czy coś innego?
- Bądź spokojny
- Podczas gdy ty będziesz z nim tu sama? Zapomnij
- Ale idź. Będę wołać w razie czego
- Okey
- Do później Marco - i wyszedł zostawiając mnie z Leonem
- Hehe... Prawie się domyślił. Jednak nie jest taki głupi jak sądziłem
- Marco nie jest głupi
- No teraz wiem
- No więc właśnie - powiedziałam - Myślałam że sobie odpuściłeś
- Co miałem odpuścić?
- No jak wyszedłeś
- Ja odpuścić? Na dodatek ciebie? Chyba śnisz
- Ta wiem. Marco pytał czemu jestem bez koszulki
- A co powiedziałaś?
- Odwróciłam kota ogonem i powiedziałam że on też śpi bez koszulki
- Uhm... To dobrze.
- Dobrze bo?
- Bo nie wie
- Oj Leon Leon
- To ja
- Wiem że to ty - pierwszy raz tego dnia się szczerze uśmiechnęłam a Leon to zauważył i odwzajemnił uśmiech. Jaki to piękny widok
- Co się tak szczerzysz? - spytałam Leona
- Z ciebie
- A to dlaczego?
- Bo tak się zarzekasz że mnie nie kochasz a ja widzę co innego
- Po czym to wnioskujesz? Ja nic takiego nie robię
- Nie będę ci wszystkiego objaśniał. Sama coś wykombinuj
- Dobra nie rozmawiam z tobą - odwróciłam się tyłem do niego
- To nie rozmawiaj
- No i super - powiedziałam
- No i super - odpowiedział mi Leon
- No i ekstra
- Zajebiście
- Dobra koniec
- Nie
- Leon nie chce mi się z tobą kłócić
- To ty się odzywasz a nie chcesz
- Dobra. Koniec. Przepraszam i już się nie będę odzywała
- Okey.
- Podasz mi koszulkę? - spytałam po chwili? - podał mi ją i cały czas się gapił - Zdjęcie ci dać bałwanie?
- Po co mi zdjęcie skoro mam cię na żywo?
- Patrzysz się na mnie jakbyś mnie nagiej nie widział
- Widziałem ale pewnie nie zobaczę w najbliższym czasie więc muszę się tym zadowolić
- A weź idź - ubrałam koszulkę - Masz zamiar tak stać tutaj bez czynnie?
- Masz rację. Nie będę stał. - i usiadł obok mnie
- I co masz zamiar teraz robić?
- Nie wiem
- Ja też nie wiem
- Trzeba by było coś wymyślić
- Ta jasne
- No ta jasne
- Nie chce mi sie nic
- To niech ci się zachce inaczej będzie dym
- Grozisz mi?
- Jakbym śmiał
- Dobra dobra
- No właśnie
- Ide spać - powiedziałam
- Idę z tobą - wtulił się we mnie
- Nie Leon. A jak Marco tu wejdzie?
- No to wejdzie. Raczej logiczne że mnie zobaczy
- Zwariowałeś?
- Na twoim punkcie?  Już dawno
- Jakoś nie widać
- Widać idealnie... Szczególnie pod tym kątem, mała
- Mała to jest ta w twoich spodniach
- Wcale nie jest mały i dobrze to wiesz. Chcesz to ci nawet udowodnię- mówi po czym zaczyna ściągać spodnie
- Skończ - milczał i po zdjęciu spodni sięgał do bokserek - Leon ciulu przestań i załóż te spodnie - dalej milczał i powoli z seksownym ociąganiem zdjął bokserki. Ściągnął je całkowicie - Kurwa zjebie weź się ubierz
-Nie. Najpierw masz zobaczyć i przyznać że nie jest mały. A później kto wie - zaśmiał się. Co za beszczel
- Nienawidzę cie.
- A ja wręcz przeciwnie
- Cco?
- No to, co cię dziwi? Zawsze musze mieć jakąś riposte
- Dziwi mnie to bo jesteś gangsterem
- Zapomniałaś dodać że wyszczekanym
- Ta. To też
- A widzisz? Mamy za sobą już pierwszy krok- uśmiechnął się lekko
- Daj se siana
- Tym razem podziękuję
- Idiota
- Przystojny idiota
- Haha - powiedziałam z sarkazmem - Ciekawe gdzie
- Wszędzie. I wiem że mi się nie oprzesz
- Dobra dobra
- Ugryzła cie kobra?
- Nie. Czemu?
- Eh... Nie umiesz rymować?
- Nie
- Właśnie zauważyłem
- Odczep się Leon
- No ej... Teraz to ty jesteś niedobra
- A co ja znowu robię? - spytałam
- Jesteś zła na mnie za nic
- Bo mnie denerwujesz
- Interesujące
- Tak i to bardzo
- Nie tak jak ty... - powiedziałam pod nosem
- Mhm... Uważasz że jestem interesujący? - powiedział w urodziwy sposób
- Nie
- Ale to powiedziałaś
- I co z tego?
- To że tak uważasz
- Aha... I co w związku z tym?
- Dużo
- To znaczy?
- Że się mną intereresujesz
- Nie. Ty mnie gnębisz. Nie mogę się tobą interesować
- Możesz... Mogę ci się podobać, możesz mnie kochać tak jak ja ciebie
- Ty kochać mnie? Hahaha - zaczęłam się śmiać - Śmieszne
- Nie powiedziałem że Cię Kocham tylko że mogę to zrobić
- Hahaha
- Co się śmiejesz? W ten sposób mnie ranisz
- To ciebie da się zranić?
- Tylko jedna osoba może mnie zranić bo jest moim słabym punktem
- Co? Nie rozumiem
- Jedna osoba jest dla mnie tak ważna że mogę za nią zabić. Jednocześnie tylko ona może mnie zranić
- Aha. Nie wiedziałam. - powiedziałam - To czemu siedzisz tu ze mną?
- Bo to ty - wyszeptał cicho
- Cco?
- Nic - powiedział juz głośniej - wiesz kiedy wychodzisz? - próbował zmienić temat.
- Nie zmieniaj tematu. Nie lubię tego u ciebie
- Przecież nic nie zmieniam tylko się pytam
- Ale ja pytałam o co innego
- Konkretniej o co?
- Ty już dobrze wiesz o co?
- Nie wiem
- Wiesz - przybliżyłam się do niego troszkę - Chodzi o to co powiedziałeś
- Czyli o co konkretnie słońce
- Spytałam czemu ze mną siedzisz to powiedziałeś że ja jestem tą osobą
- No i co z tego?
- Nie już nic - chciałam się odsunąć
- Powiedz - przesunął swoją twarz do mojej
- Już nie ważne - powiedziałam
- No proszę -zrobił strasznie słodką minkę.
- Nie powiem ci bo to nie ważne
- Misiu... No proszę
- Po co?
-To dla mnie ważne
- Chce wiedzieć czy... Nie zmieniaj tematu tylko mów
- Chcesz wiedzieć co? - spytałam i się położyłam bo wcześniej siedziałam
- W sumie to nie wiem o co chodzi bo ty wiesz i nie chcesz powiedzieć - mówi poplątany
- Ta jasne. A jestem dziewicą - powiedziałam sarkastycznie
- No co chcesz? Pogubiłem się
- W sumie ja też
- No to czego ty ode mnie wymagasz?
- Niczego od ciebie nie wymagam oprócz tego żebyś przestał mnie gnębić
- To nie zależne ode mnie i ty dobrze to wiesz
- Za co mi to robisz to ja nie wiem
- Chyba ci to już tłumaczyłem
- To wytłumacz dokładnie jeszcze raz
- Więc jak juz mówiłem...- i wytłumaczył mi dlaczego to robi
- To czemu mu się nie postawicie z chłopakami - położyłam mu dłoń na kolanie
- To nie jest takie łatwe tak jak wspominałem -spuścił głowę w dół i  westchnął
- A ty i Diego byliście przyjaciółmi Leonie
- Ale już nie jesteśmy
- Dlaczego? Co się stało?
- Długa historia
- Mam czas - przesunęłam dłoń z kolana na udo i tam zostawiłam
- No więc ja i Diego byliśmy najlepszymi przyjaciółmi w dzieciństwie. Gdy poszliśmy na urodziny do naszego kolegi to tam była jego siostra. Była ładna i nam się spodobała. Ona wykorzystała to i nas skłóciła
- Przykro mi - pogładziłam jego noge - A jakbyś spróbował z nim pogadać?
- Rozmawiamy... Niestety tylko na temat "pracy"-zrobił cudzysłów z palców
- Ale tak inaczej próbowałeś?
- Nie. Ani ja ani on w to nie ingerowaliśmy. Zresztą ti delikatny temat bo on z nią dalej jest
- To czemu ty sobie kogoś nie znajdziesz i nie spotkasz się z nim? - spytałam
- Hm... Bo mam jedną na oku ale ona twierdzi mnie nienawidzi - popatrzył mi w oczy
- Spotkaj się z nim i spróbuj porozmawiać na ten temat - zmieniłam temat i chciałam się odsunąć od Leona ale mi nie pozwolił
- Nie odsuwaj się ode mnie. Az taki zły chyba nie jestem - zaśmiał się gorzko
- Idź do tej dziewczyny a nie będziesz siedział z pokraką w szpitalu
- Dla mnie nie jesteś pokraką
- Daj se siana i idź do tej dziewczyny. Powodzenia wam życze
- Ktoś tu jest zazdrosny -uśmiechnął się wesoło
- Nie jestem zazdrosna
- Jesteś
- Nie
- A tak
- Nie jestem. - zaprzeczyłam - Po czym wnioskujesz?
- Po tym że jak o niej powiedziałem i jak ty o niej mówisz to mimowolnie zaciskasz pięści a na dodatek stajesz się ostra. No i jesteś czerwona na myśl że ona będzie mnie mieć a nie ty
- Nie jestem ostra. Normalnie z tobą rozmawiam
- No teraz tak ale przedtem
- Bo dalej nie czaje czemu siedzisz ze mną zamiast do niej iść
- Bo to ciebie... A czemu mam z nią siedzieć
- Bo to na nią lecisz i ją masz na oku
- Mam jedną dziewczynę na oku i to nie jest ona
- Chyba nie rozumiem o czym ty do mnie mówisz - stwierdziłam
- A powinnaś rozumieć. Z tego co wiele razy mi powtarzano to dziewczyny są mądrzejsze. A przynajmniej powinny
- Ej. Nie gadam z tobą
- No co? Ja tylko mówię to co zauważyłem
- Ale nie rozumiem. Nie moja winawina
- Jejku no... Po prostu wole kogoś innego. Kogoś kto mnie nienawidzi i kocha zarazem
- Opowiedz mi coś o tej dziewczyniedziewczynie
- Jest wyższa od ciebie, ma wszędzie bottox i długie nogi. Coś jeszcze? A no i ma długie brąz włosy
- Aha. Rozumiem. Opowiedz coś jeszcze
- Jak już mówiłem ma wielkie cycki, dupe i usta.
- A charakter?
- Wredna suka, umie być miła ale za coś, chamska,  bezczelna, sexowna czyli taka jak ty z dodatkiem że fałszywa i nie wierna
- Rozumiem. Powodzenia
- W czym?
- W związku
- Ale ja z nią nie jestem. Ile mam ci to powtarzać Violu?
- Ale będziesz bo masz ją na oku
- Może mam może nie mam. Nie powiedziałem tak
- Powiedziałeś że jedna dziewczyna która cie nienawidzi i jednocześnie kocha wpadła ci w oko
- A czy mówiłem że chodzi o nią?
- No nie - zmieszałam się
- No właśnie - pocałował mnie w nos
- Za co?
- Za całokształt
- To znaczy?
- Za to że jesteś
- A konkretnie?
- No po prostu... Czego ty jeszcze chcesz?
- Niczego od ciebie nie chce
- To po chuja mnie wypytujesz...Chociaż czekaj.... Jesteś zazdrosna
- Nie jestem zazdrosna. A tym bardziej o ciebie
-Ale czemu tak kłamiesz? Przecież widzę że coś do mnie czujesz oprócz nienawiści
- Nic kurwa do ciebie nie czuje
- Kocham Cię
- Cco?!
- Żartuje ale się zarumieniłaś więc coś do mnie czujesz
- Idiota
-Ale twój... Nikt mnie nie chce
- Powiedz mi jedną rzecz. Skoro nic do mnie nie czujesz to po co siedzisz tu tyle czasu? - milczał - Zadałam ci pytanie - Leon dalej milczał wpatrując się w ścianę - Ja do ciebie mówię
- A ja sobie wszystko układam w głowie. Nie można
- Można
- To w czym problem?
- W niczym
- To po co ciągle gadasz? Ale nie ważne. Powtórz prosze
- Co mam powtórzyć?
- O co zapytałaś na początku
- Pytałam o to czemu siedzisz tutaj ze mną skoro nic do mnie nie czujesz ani nic podobnego
- Eeem...
- Pytam się - powiedziałam
- Yyym
- Kurwa mówię coś do ciebie
- Nie wiem co
- Najlepiej prawdę
- Bo... Chcę? Tak chce tu być koło ciebie. Czuje że mnie potrzebujesz
- Dlaczego miałabym cie potrzebować?
- Nie wiem... Tak czuje
- A ja czuje że nie mówisz mi prawdy
- To co mam ci powiedzieć?
- Ale to jest prawda
- Dobra. Jak chcesz
- No i prawidłowo
- Jasne - wyszeptałam i odwróciłam się od Leona
- Skarbie nie strzelaj fochów bo się pogniewamy
- Trudno. To i tak już nie ma znaczenia
- Niby czemu?
- Bo tak.
- No powiedz mi
- Po co? I tak cie to nie obchodzi tylko bierzesz mnie na litość
- Wcale nie
- Jak nie. Czekasz tylko na to aż przyznam ci racje i powiem że czuje coś do ciebie oprócz nienawiści
- To nie o to chodzi. Nie pytaj o co bo i tak nie dostaniesz odpowiedzi. Wiec po prostu że to nie tak. Co prawda bardzo chciałbym usłyszeć te dwa piękne słowa z twoich ust skierowane do mnie ale zdaje sobie sprawę że pomimo że to czujesz to się nie przyznasz
- Po co mam mówić że cie kocham skoro to i tak nie ma znaczenia
- To że dla ciebie nie ma nie znaczy że ze mną jest tak samo
- Co ci da to że powiem do ciebie kocham cie - spytałam
- Upewnie się
- Niby w czym?
- W tym że mam rację
- No masz racje. A teraz proszę żebyś wyszedł
- Ale czemu. Kochasz mnie? Przyznałaś się czy mi się zdaje?- pominął moją prośbę
- Tak. A teraz mnie zostaw.
- No dobrze.- wyszedł
Kiedy Leon wyszedł coś mnie tknęło żeby zawołać go z powrotem bo mi kogoś brakowało więc postanowiłam go zawołać.
- Leon! - zawołałam ze łzami w oczach
- Co się stało skarbie?!- wbiegł do sali bardzo szybko
- Jeśli chcesz to możesz tu siedzieć. Nie będę cię wyrzucać
- Mam wrażenie że nie tylko dlatego mnie zawołałaś ale dzięki
- Masz racje. Zawołałam cie bo brakuje mi twojej obecności - a on uśmiechnął się od ucha do ucha. Oh, jaki piękny widok
- Co się tak szczerzysz?
- Bo w końcu coś się zaczyna dziać
- Co masz na myśli?
- Nic specjalnego
- Ale coś pomyślałeś
- Myślę o wielu rzeczach. Tego nie ogarniesz
- Ja chce wiedzieć co sobie pomyślałeś?
- Oj uwierz mi że nie chcesz
- Chce. Jakbym nie chciała, nie pytałabym
- Nie wiesz czego się spodziewać i dlatego chcesz.
- O jejku. Powiedz mi
- Nie.
- Dlaczego nie?
- Nie powinnaś tego wiedzieć
- Kiedy ja chce - powiedziałam - No powiedz mi
- Nie mogę
- Proszę - podwinęłam troszkę koszulkę
- Czy ty próbujesz wymusić ode mnie informacje poprzez uwiedzenie? - Patrzył się na mnie dziwnie
- Em... Jasne że nie
- Tak? A mi się inaczej wydaje...
- Nie... - położyłam się
- Jestem pewny że to robisz. I stwierdzam że się udaje - momentalnie na mnie usiadł
- Leon zejdź ze mnie. Patrz ile masz miejsca na łóżku
- Prowokacja panno Castillo pannie nie wychodzi
- Leon zejdź proszę.
- Miśka nie spinaj się
- To zejdź ze mnie i połóż się obok
- Ale...
- Co?
- Przez ciebie się napaliłem -zrobił się nadąsany a ja się za śmiałam
- Moja to wina nie jest. Połóż się obok mnie jak chcesz
- Mogę na tobie
- Obok
- Ej
- Słucham cię
- Czemu nie mogę siedzieć na tobie?
- Bo nie
- Powiedz czemu
- Bo cie proszę żebyś zszedł ze mnie
- Skarbie...
- Co?
- Czemu musze zejść?
- Bo mnie wszystko boli po wypadku - powiedziałam a on że mnie zszedł
- Dziękuję. Jeśli tak bardzo chcesz się położyć to połóż się obok a nie na mnie
-Jesteś lepsza niż łóżko
- Ale mnie wszystko boli Leon - powiedziałam
- Uh... Okey.- położył się obok i mnie przytulił
- Eh...
- No co? Nawet tego mi nie wolno?- puścił mnie i zrobił niezadowoloną minę
- Przecież ja nic nie powiedziałam
- Ale echujesz
- Ja pierdole. W ogóle się mogę nie odzywać
- Czy ktoś ci każe milczeć do cholery?
- Możesz na mnie nie krzyczeć? - spytałam spokojnie
- Nie krzyczę tylko mówię
- Dobra - spuściłam głowę na dół i odwróciłam się tyłem do tego pajaca
- Ejeje... Nie odwracaj się ode mnie
- Bo?
- Bo mi smutno
- No i co? Przecież stąd nie wyszłam
- Ale gdybyś mogła to byś wyszła
- Nie wyszłabym
- Zdążyłem cie poznać
- Ja i tak wiem swoje
- A ja także swoje wiem i co? Nico
- Dobra niech ci będzie
- Bardzo dobrze
- Super
- Idealnie - powiedział Leon
- Dobra dość. Nie chce się kłócić z tobą Leon
- Ja z tobą też nie ale gdy zaczynasz to nie da rady inaczej
- W takim razie co mam robić? - spytałam
- Rozmawiać ze mną
- O czym? - spytałam i delikatnie odwróciłam głowę w jego stronę
- O czym chcesz?
- Ja nie wiem
- Ja tym bardziej
- To podaj jakiś temat
- Nie mam pomysłów
- A o czym byś chciał?
- Ty wybierz
- Ja chce żebyś ty wybrał
- Może o marzeniach
- No mam takie jedno marzenie - powiedziałam
-Jeżeli powiesz że nim jest żebym sobie poszedł albo się zamknął to zapomnij
- Nie, ale jest związane z tobą
- Słucham
- Marze o tym, żebyś mnie przestał gnębić w końcu
- Viola...
- Tak? - spytałam idiotycznie
- Przecież wiesz że to nie takie łatwe - powiedział i przejechał dłonią po moim policzku
- Dlatego mówię że to tylko marzenie - posmutniałam
- Przysięgam że kiedyś się spełni. Może nie teraz ale kiedyś na pewno skarbie - powiedział i podniósł moją przed chwilą opuszczoną głowę po czym złożył czuły pocałunek na moich ustach.
- A to za co? - spytałam po oderwaniu się od Leona
- Taka jakby obietnica żebym nie zapomniał
- Ale o czym Leonie miałbyś zapomnieć?
- O swojej obietnicy
- No nie wiem - popatrzyłam na niego smutnymi oczami
- Misia... Obiecałem to dotrzymam
- Dobrze Leon
- Dasz mi całusa abym nie zapomniał?
- No dobrze - powiedziałam i pocałowałam go w policzek ale bardzo blisko ust
- Ej! Nie o takiego mi chodziło
- No i co? - popatrzyłam w jego cudne oczy
- Musze ci pokazać żebyś następnym razem wiedziała -powiedział i zbliżył się do moich ust na odległość niespełna pół centymetra
- Leon co robisz? - spytałam
-No miałem Ci pokazać o co mi chodzi- wyszeptał a gdy zaczęłam się odsuwać szybko się zbliżył i zaczął mnie całować. Wiedziałam że będę cierpieć ale kocham go i nie potrafię przestać nawet go dotykać.
- Mmm... - zaczęłam jęczeć gdy zaczął dotykać mnie po talii a on na sekundę się oderwał i słodko zachichotał zachęcony. Po ponownym wbiciu się w moje wargi jego ręce coraz bardziej otaczały moje ciało - Leon...
- Tak skarbie?
- Cco? - spytałam zdziwiona i spojrzałam na niego
- No to- ponownie mnie pocałował
- Ty mnie kochasz?
- Jak nikogo innego
- Więc czemu mnie męczysz?
- Już mówiłem nie raz- jego głos był spokojny lecz coraz bardziej się denerwował
- Skoro mnie kochasz to nie powinieneś tego robić. Chyba że znów mnie wkręcasz - powiedziałam do niego
- Gdybyś ponownie przeze mnie cierpiała to tym razem serce wybuchłoby mi na 1000 i więcej kawałków
- Jeśli tak uważasz. - stwierdziłam - Dlaczego nie porozmawiasz z Diego? Może byście się pogodzili - przybliżyłam się trochę do Leona i z racji tego że był w pozycji pół siedzącej, położyłam mu głowę na jego torsie
- On jest takim debilem że nie warto
- A próbowałeś? - spytałam i położyłam rękę na jego umięśnionym brzuchu obejmując go
- Żeby to było takie proste
- Nawet nie próbowałeś a już wiesz co będzie - stwierdziłam
- Skąd wiesz czy próbowałem?
- Nie wiem - stwierdziłam
- To się dowiedz
- Daj spokój Leon. Nie możecie się pogodzić?
- Hm... Z tym człowiekiem nie można normalnie rozmawiać. Kiedy wychodzisz ze szpitala bo mam już dość czekania
- Chyba dziś wieczorem. A masz dość czekania na co?
- Na to kiedy będziesz całkiem moja
- Co mam przez to rozumieć?
- Ty już dobrze wiesz? - uśmiechnął się lubieżnie
- No właśnie nie wiem. Dlatego pytam
- No kiedy wyjdziesz że szpitala to zabiore cię do mnie na kolację i wtedy będziesz moja
- A co jeśli ci odmówie? - spytałam
- No to mówi się trudno. - do sali wszedł lekarz
- Dzień dobry panno Castillo - uśmiechnął się do mnie - Widzę że dobrze się czujesz więc za chwilę przygotuje wypis
- Dziękuje panu - wyszedł - No czyli jak widzisz już dziś wychodze
- Poczekam i zawioze cie do domu
- Jak chcesz.
Poszłam do łazienki się ubrać i kiedy wyszłam Leon czekał na mnie z wypisem. Wziął moja torbę i wyszliśmy ze szpitala