Następnego dnia obudziłam się o godzinie 9:30. Kiedy miałam iść do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia, usłyszałam pukanie do drzwi. Gdy je otworzyłam nikogo nie widziałam przede mną stał wózek z mały dzieckiem. A obok wózka była torba z ubraniami i karteczka z wiadomością, która brzmiała tak: ,,Zaopiekuj się swoim bratem. Za kilka dni lub tygodni po niego wrócę. Muszę poukładać sobie parę spraw. Nazywa się Jorge i ma 3 latka. Wierzę że jest w dobrych rękach". - przeczytałam tą karteczkę z wielkim zdziwieniem. Z tego co mi wiadomo to moi rodzice nie żyją. Przynajmniej tak powiedział nam nasz dziadek z babcią. Po chwili namysłu wzięłam wózek z małym Jorge do środka i zadzwoniłam do Marco, który wyjechał do Włoch razem z Fran. Po kilku minutach odebrał telefon
- Halo? Violetta? - zapytał
- No hej Marco. Wybacz, że ci przeszkadzam, le mam dla ciebie ważną wiadomość
- No jaką skarbie?
- Chodzi o to, że jak się obudziłam to ktoś zapukał do drzwi a kiedy otworzyłam to nie wiedziałam nikogo nie zobaczyłam oprócz wózka z trzyletnim dzieckiem i karteczką, że to mój brat. A jeśli rodzice nie żyją to kto mógł je podrzucić?
- Na prawdę? Serio nie wiem, kto mógł to zrobić. Chyba, że babcia z dziadkiem nas okłamali, mówiąc te wszystkie rzeczy o naszych rodzicach. - wywnioskował - Dasz sobie radę z małym jeszcze przez półtorej miesiąca?
- Jasne. Ale ja muszę coś ci wyznać. Tylko sie nie denerwuj
- Viola o co chodzi?
- No bo chodzi o to, że ja i Leon mamy ze sobą znakomity kontakt i tak jakby jesteśmy razem - po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza - Marco jesteś?
- Tak jestem. Kochanie ty na pewno wiesz co robisz? To jest gangster i na dodatek wyrządził ci tyle złego
- Wiem, że to jest gangster , ale obiecał mi że będzie dla mnie łagodniejszy. Nie musisz sie o to martwić
- Ufam Ci, ale nie ufam jemu. Więc martwię się o Ciebie
- Bądź spokojny braciszku. Dam sobie radę. Kocham Cię i pozdrów Fran ode mnie.
- Też Cię kocham. I pozdrowię ją. Papa
- Pa - rozłączyłam się
Zostawiłam Jorge na dole, a sama poszłam się szybko ubrać. Gdy się ubrałam, wróciłam do chłopca. Wzięłam wózek i wyszłam z domu kierując się w stronę domu Leona.
Po 20 minutach marszu dotarłam na miejsce i zapukałam do drzwi. Otworzył mi Leon w samych bokserkach.
- Em.. Cześć. Przeszkadzam? - zapytałam a on spojrzał na mnie a za chwilę na wózek, który stał obok mnie
- Ty mi nigdy nie przeszkadzasz, ale mam pytanie.
- Jakie? - spytałam
- Co to jest za dziecko? Nie przypominam sobie żebyś była w ciąży ani tego żebyś mi powiedziała o tym że masz dziecko
- No bo to nie jest moje dziecko, tylko mój młodszy brat
- I o młodszym bracie też nic nie wiem
- Ja też nie wiedziałam. Dzisiaj go znalazłam pod drzwiami z informacją, że to mój brat. A tak na marginesie t możemy wejść czy mamy sobie iść?
- Jasne wejdź. - zaprosił mnie do środka - Napijesz się czegoś?
- Nie dziękuję - zdjęłam sobie i małemu zbędne ubrania. Wyjęłam go z wózka i położyłam go na kanapie. - Eee... Mógłbyś iść ubrać przynajmniej spodnie? Proszę - grzecznie poprosiłam
- Oczywiście. Dla ciebie wszystko - poszedł na dół do swojego pokoju a ja zaczęłam śpiewać małemu piosenkę, którą napisałam: Ahora sabes que? Yo no entiendo lo que pasa. Sin embargo se, Nunca hay tiempo para nada. Pienso que no me doy cuenta y le doy mil una vueltas. Mi dudas me cansaron, ya no esperare...
Y vuelvo despertar en mi mundo, siendo lo que soy. Y no voy a parar ni un segundo, mi destino es hoy... - i w tym momencie usłyszałam kroki i oklaski Oczywiście wiedziałam, że to Leon
- Nie wiedziałem, że masz taki śliczny głos aniołku - powiedział Leon, a Jorge się zaśmiał i wyciągnął do mnie rączki, a ja wzięłam go na ręce - Do twarzy Ci z małym dzieckiem.
- Dziękuje Leonie. Mam do Ciebie nietypową prośbę - zaczęłam
- Jaką kochanie?
- Pojedziesz ze mną do moich dziadków?
- Po co? Jeśli mogę wiedzieć
- Pewnie, że możesz. Pamiętasz, jak ci mówiłam, że moi rodzice nie żyją? - spytałam a on pokiwał głową na tak - No więc jeśli to jest mój brat to moi rodzice muszą żyć
- No dobrze ale co mają do tego twoi dziadkowie?
- To, że oni mi powiedzieli, że moi rodzice zginęli w wypadku. A dzisiaj znajduję niby mojego brata pod drzwiami. Czyli wychodzi na to, że nas okłamali. I chciałabym jechać do nich to wyjaśnić. Tylko jest mały problem
- Jaki?
- Taki, że on mieszkają poza miastem.
- Dla mnie to nie problem aniołku
- Na prawdę?
- Tak skarbie. Powiedz, kiedy chcesz jechać
- Najlepiej w weekend jakoś. Albo w piątek na trzy dni? - zapytałam
- No zgoda. Dzieci pojadą z nami.
- Okey. - zgodziłam się - Leon mógłbyś go chwilę potrzymać? - popatrzył na mnie pytającym wzrokiem - Pójdę ci zrobić śniadanie
- Ale nie musisz. Nie jestem głodny. A poza tym, to ja nigdy nie jem śniadań
- Na pewno? - skinął głową na tak - No dobrze. Niech ci będzie
- Wybacz skarbie muszę iść zapalić
- Musisz - spytałam zrezygnowana
- Tak niestety. To jest mój nawyk. Tego się nie oduczę
- No dobrze. Jak musisz - powiedziałam zrezygnowana i po chwili sobie przypomniłlam, że muszę Leonowi powiedzieć o Marco - Leon! Czekaj chwile - zatrzymał się
- Co jest skarbie?- Musze ci coś powiedzieć. A mianowicie to, że Marco o nas wie
- Jak to wie? Wiesz, że teraz mam przerąbane u niego? - lekko się zdenerwował i przestawał nad sobą panować
- Leon spokojnie... - przerwał mi
- Co spokojnie. Teraz ja i chłopaki mamy przewalone
- Do cholery daj mi skończyć zdanie! - krzyknęłam, tak że się zamknął - Marco nie jest zły i nie ma nic przeciwko. Powiedział tylko, że mam uważać na siebie
- Aha... Przepraszam, że tak wybuchnąłem. Nie chciałem na ciebie nakrzyczeć
- Nie gniewam się, tylko następnym razem daj mi skończyć zdanie, a nie przerywaj mi w połowie, bo później widzisz skutki
- Dobrze. Mam pytanie do ciebie
- Jakie?
- Zostaniesz dziś u mnie na noc? - spytał z nadzieją
- No nie wiem Leon czy to jest dobry pomysł. Mam małego na głowie przez kilka dni albo nawet tygodni
- Dla mnie nie ma problemu. Małego się położy do łóżeczka, które u mnie stoi
- A Isa? - zapytałam o jego siostrę
- Mama już wróciła z delegacji, więc ją zabrała z powrotem
- Aha. Rozumiem. No tak jesteś sam to może zostanę
- A to jakby była Isa to byś nie została? - zapytał ze smutkiem
- Raczej nie
- A to dlaczego?
- No bo ja mam małego na głowie, a ty byś miał siostrę i zamiast się nią zajmować, to byś się skupiał na mnie. A to nie o to tutaj chodzi.
- W sumie masz trochę racji. To jak? Zostaniesz?
- Mogę zostać. Ale jest dopiero południe. Może pójdziemy na spacer?
- Ale ty wiesz, że tylko Marco o nas wie?
- Nie tylko Marco. - powiedziałam zgodnie z prawdą
- Jak nie on to kto jeszcze wie?
- No Federicowie. I Fran. Bo jest dziewczyną mojego brata
- Dobra, ale oni to oni. Mnie chodzi o Diego i resztę mojej paczki - stwierdził
- No to najwyżej powiesz Diego, że założyłeś się z chłopakami, że mnie w sobie rozkochasz i przelecisz - powiedziałam, a on popatrzył na mnie ze zdziwieniem - No co tak na mnie patrzysz? Znasz lepsze wyjście?
- Em... Raczej nie - odpowiedział z nie pewnością
- No własnie. To idziemy?
- Jasne. Chodź
Wzięłam małego do wózka i poszliśmy na spacer do parku. Spędziliśmy tam jakieś trzy godziny, więc stwierdziliśmy, że na dziś już wystarczy i powiedziałam do Leona, że jak mam u niego spać to muszę mieć ubrania na zmianę a on się zgodził, więc skierowaliśmy się w stronę mojego domu. Kiedy przechodziliśmy przez tą ciemną uliczkę, która jest pomiędzy moim a Leona domem, napotkaliśmy się na Diego i jego kolegów. Oczywiście świat by się zawalił gdy nas nie zatrzymali
- O kogo my tu mamy. Pan Verdas i panna Castillo. I to jeszcze razem. Co was tutaj sprowadza? - zakpił ciemnowłosy
- A co cie to obchodzi Diego? - zapytał Leon
- Powiem ci, że dużo, bo nie tak to miało wyglądać
- O co ci chodzi? Jestem z nią tylko dla zakładu z chłopakami. Ta laska nic dla mnie nie znaczy - powiedział, a ja udając, że płacze, krzyknęłam że go nienawidzę i odbiegłam w stronę mojego domu.
- Halo? Violetta? - zapytał
- No hej Marco. Wybacz, że ci przeszkadzam, le mam dla ciebie ważną wiadomość
- No jaką skarbie?
- Chodzi o to, że jak się obudziłam to ktoś zapukał do drzwi a kiedy otworzyłam to nie wiedziałam nikogo nie zobaczyłam oprócz wózka z trzyletnim dzieckiem i karteczką, że to mój brat. A jeśli rodzice nie żyją to kto mógł je podrzucić?
- Na prawdę? Serio nie wiem, kto mógł to zrobić. Chyba, że babcia z dziadkiem nas okłamali, mówiąc te wszystkie rzeczy o naszych rodzicach. - wywnioskował - Dasz sobie radę z małym jeszcze przez półtorej miesiąca?
- Jasne. Ale ja muszę coś ci wyznać. Tylko sie nie denerwuj
- Viola o co chodzi?
- No bo chodzi o to, że ja i Leon mamy ze sobą znakomity kontakt i tak jakby jesteśmy razem - po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza - Marco jesteś?
- Tak jestem. Kochanie ty na pewno wiesz co robisz? To jest gangster i na dodatek wyrządził ci tyle złego
- Wiem, że to jest gangster , ale obiecał mi że będzie dla mnie łagodniejszy. Nie musisz sie o to martwić
- Ufam Ci, ale nie ufam jemu. Więc martwię się o Ciebie
- Bądź spokojny braciszku. Dam sobie radę. Kocham Cię i pozdrów Fran ode mnie.
- Też Cię kocham. I pozdrowię ją. Papa
- Pa - rozłączyłam się
Zostawiłam Jorge na dole, a sama poszłam się szybko ubrać. Gdy się ubrałam, wróciłam do chłopca. Wzięłam wózek i wyszłam z domu kierując się w stronę domu Leona.
Po 20 minutach marszu dotarłam na miejsce i zapukałam do drzwi. Otworzył mi Leon w samych bokserkach.
- Em.. Cześć. Przeszkadzam? - zapytałam a on spojrzał na mnie a za chwilę na wózek, który stał obok mnie
- Ty mi nigdy nie przeszkadzasz, ale mam pytanie.
- Jakie? - spytałam
- Co to jest za dziecko? Nie przypominam sobie żebyś była w ciąży ani tego żebyś mi powiedziała o tym że masz dziecko
- No bo to nie jest moje dziecko, tylko mój młodszy brat
- I o młodszym bracie też nic nie wiem
- Ja też nie wiedziałam. Dzisiaj go znalazłam pod drzwiami z informacją, że to mój brat. A tak na marginesie t możemy wejść czy mamy sobie iść?
- Jasne wejdź. - zaprosił mnie do środka - Napijesz się czegoś?
- Nie dziękuję - zdjęłam sobie i małemu zbędne ubrania. Wyjęłam go z wózka i położyłam go na kanapie. - Eee... Mógłbyś iść ubrać przynajmniej spodnie? Proszę - grzecznie poprosiłam
- Oczywiście. Dla ciebie wszystko - poszedł na dół do swojego pokoju a ja zaczęłam śpiewać małemu piosenkę, którą napisałam: Ahora sabes que? Yo no entiendo lo que pasa. Sin embargo se, Nunca hay tiempo para nada. Pienso que no me doy cuenta y le doy mil una vueltas. Mi dudas me cansaron, ya no esperare...
Y vuelvo despertar en mi mundo, siendo lo que soy. Y no voy a parar ni un segundo, mi destino es hoy... - i w tym momencie usłyszałam kroki i oklaski Oczywiście wiedziałam, że to Leon
- Nie wiedziałem, że masz taki śliczny głos aniołku - powiedział Leon, a Jorge się zaśmiał i wyciągnął do mnie rączki, a ja wzięłam go na ręce - Do twarzy Ci z małym dzieckiem.
- Dziękuje Leonie. Mam do Ciebie nietypową prośbę - zaczęłam
- Jaką kochanie?
- Pojedziesz ze mną do moich dziadków?
- Po co? Jeśli mogę wiedzieć
- Pewnie, że możesz. Pamiętasz, jak ci mówiłam, że moi rodzice nie żyją? - spytałam a on pokiwał głową na tak - No więc jeśli to jest mój brat to moi rodzice muszą żyć
- No dobrze ale co mają do tego twoi dziadkowie?
- To, że oni mi powiedzieli, że moi rodzice zginęli w wypadku. A dzisiaj znajduję niby mojego brata pod drzwiami. Czyli wychodzi na to, że nas okłamali. I chciałabym jechać do nich to wyjaśnić. Tylko jest mały problem
- Jaki?
- Taki, że on mieszkają poza miastem.
- Dla mnie to nie problem aniołku
- Na prawdę?
- Tak skarbie. Powiedz, kiedy chcesz jechać
- Najlepiej w weekend jakoś. Albo w piątek na trzy dni? - zapytałam
- No zgoda. Dzieci pojadą z nami.
- Okey. - zgodziłam się - Leon mógłbyś go chwilę potrzymać? - popatrzył na mnie pytającym wzrokiem - Pójdę ci zrobić śniadanie
- Ale nie musisz. Nie jestem głodny. A poza tym, to ja nigdy nie jem śniadań
- Na pewno? - skinął głową na tak - No dobrze. Niech ci będzie
- Wybacz skarbie muszę iść zapalić
- Musisz - spytałam zrezygnowana
- Tak niestety. To jest mój nawyk. Tego się nie oduczę
- No dobrze. Jak musisz - powiedziałam zrezygnowana i po chwili sobie przypomniłlam, że muszę Leonowi powiedzieć o Marco - Leon! Czekaj chwile - zatrzymał się
- Co jest skarbie?- Musze ci coś powiedzieć. A mianowicie to, że Marco o nas wie
- Jak to wie? Wiesz, że teraz mam przerąbane u niego? - lekko się zdenerwował i przestawał nad sobą panować
- Leon spokojnie... - przerwał mi
- Co spokojnie. Teraz ja i chłopaki mamy przewalone
- Do cholery daj mi skończyć zdanie! - krzyknęłam, tak że się zamknął - Marco nie jest zły i nie ma nic przeciwko. Powiedział tylko, że mam uważać na siebie
- Aha... Przepraszam, że tak wybuchnąłem. Nie chciałem na ciebie nakrzyczeć
- Nie gniewam się, tylko następnym razem daj mi skończyć zdanie, a nie przerywaj mi w połowie, bo później widzisz skutki
- Dobrze. Mam pytanie do ciebie
- Jakie?
- Zostaniesz dziś u mnie na noc? - spytał z nadzieją
- No nie wiem Leon czy to jest dobry pomysł. Mam małego na głowie przez kilka dni albo nawet tygodni
- Dla mnie nie ma problemu. Małego się położy do łóżeczka, które u mnie stoi
- A Isa? - zapytałam o jego siostrę
- Mama już wróciła z delegacji, więc ją zabrała z powrotem
- Aha. Rozumiem. No tak jesteś sam to może zostanę
- A to jakby była Isa to byś nie została? - zapytał ze smutkiem
- Raczej nie
- A to dlaczego?
- No bo ja mam małego na głowie, a ty byś miał siostrę i zamiast się nią zajmować, to byś się skupiał na mnie. A to nie o to tutaj chodzi.
- W sumie masz trochę racji. To jak? Zostaniesz?
- Mogę zostać. Ale jest dopiero południe. Może pójdziemy na spacer?
- Ale ty wiesz, że tylko Marco o nas wie?
- Nie tylko Marco. - powiedziałam zgodnie z prawdą
- Jak nie on to kto jeszcze wie?
- No Federicowie. I Fran. Bo jest dziewczyną mojego brata
- Dobra, ale oni to oni. Mnie chodzi o Diego i resztę mojej paczki - stwierdził
- No to najwyżej powiesz Diego, że założyłeś się z chłopakami, że mnie w sobie rozkochasz i przelecisz - powiedziałam, a on popatrzył na mnie ze zdziwieniem - No co tak na mnie patrzysz? Znasz lepsze wyjście?
- Em... Raczej nie - odpowiedział z nie pewnością
- No własnie. To idziemy?
- Jasne. Chodź
Wzięłam małego do wózka i poszliśmy na spacer do parku. Spędziliśmy tam jakieś trzy godziny, więc stwierdziliśmy, że na dziś już wystarczy i powiedziałam do Leona, że jak mam u niego spać to muszę mieć ubrania na zmianę a on się zgodził, więc skierowaliśmy się w stronę mojego domu. Kiedy przechodziliśmy przez tą ciemną uliczkę, która jest pomiędzy moim a Leona domem, napotkaliśmy się na Diego i jego kolegów. Oczywiście świat by się zawalił gdy nas nie zatrzymali
- O kogo my tu mamy. Pan Verdas i panna Castillo. I to jeszcze razem. Co was tutaj sprowadza? - zakpił ciemnowłosy
- A co cie to obchodzi Diego? - zapytał Leon
- Powiem ci, że dużo, bo nie tak to miało wyglądać
- O co ci chodzi? Jestem z nią tylko dla zakładu z chłopakami. Ta laska nic dla mnie nie znaczy - powiedział, a ja udając, że płacze, krzyknęłam że go nienawidzę i odbiegłam w stronę mojego domu.