piątek, 12 grudnia 2014

Konkursowy One Shot: Miejsce II

One Shot z bloga: leonetta-violetta-y-leon.blogspot.com

On - spokojny 17 - latek. Przystojny jak na swój wiek. Wielki podrywacz ,zawsze ma co chce. Pochodzi z bogatej rodziny. Z rodzicami widzi się rzadko ,bo dużo pracują. Brakuje mu ich bliskości. Czasem oddał by wszystko by spędzić z nimi chociaż jeden dzień. W szkole idzie mu okropnie. Same złe oceny. Ale jest przedmiot ,z którego jest najlepszy w kolasie to W-F. Miał siostrę - Francesce.
Ona - miła 17-latka. Pochodzi z biednej rodziny. Więc nie chodzi w stylowych ubraniach jak reszta klasy ,do której chodzi dziewczyna. Przez innych jest traktowana jak powietrze. Ma jedną koleżankę - Francesca. Tylko ona tak na prawdę wie on niej wszystko. Nie miała rodzeństwa. Jej mama nie miała pracy ,ale jej tata pracował w firmie Verdas'ów.
Czy coś połączy te dwa światy??
,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,..,.,.,.,.,.,,.,.,.,..,,.,.,.,..,,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,.,..,.,
Jak zwykle dziewczyna wstała rano. Poszła do łazienki i wykonała poranne czynności. Ubrała się w czyste choć już stare ubrania. Zawsze marzyła o tym by choć raz się normalnie ubrać. Jaki inni. Zeszła już na dół do kuchni. Gdzie na stole czekało już na nią śniadanie.
- Hej mamuś. - powiedziała uśmiechnięta.
- Hej córuś. - opowiedziała mama nastolatki. - Na stole są naleśniki z jagodami jak lubisz.
- Dziękuje. - powiedziała szatynka po czym zaczęła jeść. Gdy już zjadła poszła na przystanek autobusowy. Z którego odjechała busem do szkoły. Gdy przekroczyła już drzwi szkole zaczęło się. Jak zwykle poniżanie dziewczyny i wyzywanie. Violetta ,bo tak miała na imię szatynka , nie zwracała na to uwagi choć. Ale raniło ją to co słyszy. Stanęła obok drzwi od sali ,w której miała się odbyć dzisiaj pierwsza lekcja. Była to sala o chemii. Dziewczyna lubiła się uczyć. Choć to był dla niektórych dziwne. Zazwyczaj osoby w jej wieku nie przepadają za szkołą.. Gdy zadzwonił dzwonek. Violetta weszła od klasy siadając w ostatniej ławce. Wyciągnęła swoje książki i z niecierpliwością czekała na lekcje. W pewniej chwili dosiadała się do niej jej przyjaciółka - Fran.
- Hej Vilu. - powiedziała.
- Hej Fran. - powiedziała szatynka z uśmiechem. Lekcja się zaczęła. Pani weszła do klasy.
Zamarliśmy.
- Sprawdziłam wasze wypracowania. - powiedziała '' Siwa ''. Uczniowie ją tak nazywają choć na prawdę nie wiadomo dlaczego. Przecież nie ma siwych włosów. Ani nic.
- I znów będzie pała. - szepną Leon.
- Verdas! Wstań! - powiedziała ,a raczej wykrzyczała Siwa. Leon wstał. - Co to za szepty? - chłopak nic nie mówił. - Odebrało ci mowę? To może ją odwrócimy. Do odpowiedzi. - powiedziała. Szatyn podszedł do tablicy. - Może nam opowiedz o czym napisałeś wypracowanie? Na jakiś temat? - 17-latek chwilkę się zastanowił po czym powiedział.
- No jak to jest chemia. No to raczej na temat chemii. A nie biologi. - zażartował młody Verdas.
Francesca załapała się za głowę patrząc jaką głupotę mówi jej brat. Zawsze myślała ,że choć troszkę jest poważny ,ale jak widać myliła się.
- Siadaj. Masz dwie jedynki. Jedna za referat druga za odpowiedź. Jeśli się nie poprawisz zostaniesz jeszcze raz w tej klasie. - powiedziała nauczycielka.
- Matka mnie zabije. - szepną Leon. Chyba Siwa tego nie usłyszała ,bo nic nie powiedziała.
- Castillo jak zwykle piątka. Francesca również. Reszta ... szkoda mówić. - powiedziała.
- Ta to ma szczęście. - szepną ponownie tego dnia chłopak.
- Nie ma szczęścia. Tylko umie się uczyć. W przeciwieństwie do ciebie. - poprawiła go nauczycielka. W końcu lekcja się skończyła.
- Fran idę do łazienki. - oznajmił przyjaciółce.
- Dobrze. Będę czekała przy sali biologicznej. - powiedziała z uśmiechem. - Albo pójdę z tobą. Muszę przemyć twarz. - poszły razem.
*Violetta*
Stanęłam na przeciwko lustra. Ręce oparłam o umywalkę. Odwinęła rękawy. Ale jak zobaczyłam rany. Od razu je rozwinęłam jak były przedtem. Lecz Fran zobaczyła moje blizny i nowe rany.
- Pokaż to. - powiedziała. Podeszła do mnie i odwinęła mój rękaw. Spojrzałam na nią smutnymi  oczami. - Dlaczego to robisz??
- Bo mam swoje powody. - powiedziała powstrzymując łzy. Francesca spojrzała na mnie po czym mnie przytuliła.
- Proszę cię nie rób tego. Zrób to dla mnie dla naszej przyjaźni. - postała mi blady uśmiech. Który ja odwzajemniłam. - Kiedy ostatnio się cięłaś.? - zapytała nagle.
- Wczoraj wieczorem. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Przez niego? - kiwnęłam głową na tak. Znów mnie przytuliła. - On nie jest tego wart. - powiedziała mi po policzku spłynęła pojedyncza łza. - Tylko mi tu nie płacz.
- Nie będę. - powiedziała. - Choć już zaraz dzwonek. - gdy zadzwonił dzwonek. Poszłyśmy na lekcje. Kolejny dzień miną  w życiu młodej dziewczyny. Jutro też jest dzień.
Dziewczyna obudziła się o 7:00. Dziś do szkoły miała na 8:30. Wstała jak zwykle się ubrała i zjadła śniadanie. Udała się na autobus. Którym jak co dnia jechała do szkoły. Weszła do niej. Zdziwiło ją to ,że nikt dzisiaj nie naśmiewał się z niej wyglądu. Weszłam do klasy kiedy zadzwonił dzwonek. Znowu chemia jeden z moich ulubionych przedmiotów. Lekcja się już skończyła.
- Castillo zostań na chwilę. - powiedziała Siwa. Jak powiedziała tak też zostałam. - Chce ci pogratulować wyników w nauce.
- Dziękuje. - powiedziałam z uśmiechem.
- Jak co roku są wycieczki na wakacjach w góry. - powiedziała.
- Tak ,ale ja nie jadę. - powiedziałam smutna.
- W tym roku nasza szkoła przyznała jedną darmową wycieczkę. Dla najlepszego ucznia. Czyli ciebie. - powiedziała Siwa.
- Naprawdę??? - zapytałam z niedowierzaniem. - Dziękuje.
- Nie ma za co. A teraz leć na przerwę. - powiedziałam nauczycielka z uśmiechem. Wyszłam z klasy. Gdy zamykałam drzwi ,ktoś chwycił mnie za nadgarstek. W szybkim tempie odwróciłam się. Tą osobą był Verdas.
- Czego chcesz?? - Zapytałam oschle.
- Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia.
- Jaką?
- Ty potrzebujesz pieniędzy, a ja lepszych ocen. - powiedział z uśmiechem.
- Co masz na myśli??
- Dasz mi korki, a ja będę ci płacił.
- A skąd pewność,że się zgodzę ? Fran nie może cię pouczyć??
- Wiesz jaka ona jest dla mnie. Proszę zgódź się. - błagał prawie.
- Nie. - powiedziała i odeszłam.
- Poczekaj! - krzyknął. Odwróciłam się i spojrzałam na niego.
- A co jeśli zapłacę ci 100 peso za godzinę??
- Myślisz ,że mnie przekupisz?? - zapytałam zdenerwowana.
- Tak? - podniósł brew do góry.
- Gdzie, kiedy i o której? - zapytałam szybko.
- U mnie adres znasz, bo wyłaś u Fran. Dzisiaj o 17:00. - powiedział.
Gdy skończyliśmy rozmawiać. Poszłam do klasy na lekcje. Po lekcjach poszłam do domu.
Właśnie idę do Verdas’ów. Zbliża się 17:30. Wiem umówiłam się z nim na 17:00. Ale nie mogłam. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi pani Veronica.
- Dzień dobry. – przywitałam się z uśmiechem.
- Dzień dobry.  Ty pewnie do Fran zaraz ją zawołam. – oznajmiła.
- Nie tym razem do Leona. Jest w domu? – zapytałam miło.
- Tak jest u siebie w pokoju. – powiedziała. – Drzwi naprzeciwko drzwi do pokoju Fran. Wiesz gdzie jest pokój Fransesci.
- Tak wiem. Dziękuje. – powiedziałam. Udałam się po schodach. Przeszłam przez długi korytarz. Zapukałam do drzwi. Gdy usłyszałam ciche " proszę ". Weszłam do pokoju chłopaka. Leżał na swoim łóżku. Jak mnie zobaczył gwałtownie powstał do pozycji siedzącej.
- Hej. Przepraszam za spóźnienie. Nie mogłam być wcześniej. Wybacz. – powiedziałam.
- Jasne. Nic się nie stało. Dziękuje, że przyszłaś. – powiedział z uśmiechem..
- To zaczynamy?
- Oczywiście. -  powiedział. Usiadł do biurka. Ja usiadłam obok niego.
- Od czego zaczynamy??
- Od chemii. – powiedział.
- Dobrze. No to zaczynajmy. – powiedziałam. Po czym tłumaczyłam Leonowi wszystkie zadania. Uczyliśmy się jakieś 2 godziny. Zrobiło się duszno. Chłopak chyba to zauważył.
- Ej ,wszystko dobrze ? – zapytał z troską w głosie.
- Tak. Tylko troszkę mi duszno. – powiedziałam. – Mogła bym cię prosić o szklankę wody? - zapytałam.
- Zaraz przyniosę. – powiedział i wyszedł z pokoju. Zobaczyłam ,że drzwi na balkon są otwarte. Wyszłam na świeże powietrze. Po czym oparłam się o metalowe ogrodzenie balkony. Po jakiś 3 minutach do pokoju wszedł. Leon zobaczył ,że mnie nie ma więc skierował się na balkon.
- Proszę. – powiedział podając mi szklankę z wodą. Wypiłam zawartość szklanki.
- Dziękuje. – powiedziałam mu.
- Nie ma za co. – oznajmił z uśmiechem. Odstawił szklankę  na stolik. – Lepiej już?
- Tak. Możemy iść się dalej uczyć. – powiedziałam. Ruszyłam do pokoju. Chłopak poszedł za mną. Zaczęliśmy już rozwiązywać zadania. Kiedy Leonowi spadł długopis. Schyliliśmy się po niego. Nasze spojrzenia się spotkały. Między naszymi twarzami była mała odległość. Uśmiechną się do mnie ,a ja to odwzajemniłam. Leon nachylił się tak ,że złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Oderwaliśmy się do siebie. Z uśmiechem na ustach.
- Wiesz. Robi się późno. – powiedziałam. – Muszę już chyba iść. – oddałam wstając z krzesła
- Odprowadzę cię. Ale poczekaj chwilkę. – powiedział po czym wyszedł z pokoju. Czekałam chwilkę na niego. Wszedł do pomieszczenia. – Proszę. Twoja zapłata. – powiedział dając mi pieniądze. – 200 penso. Jak się umawialiśmy 100 za godzinkę.
- Dziękuje. – powiedziałam.
- Odprowadzę cię. – powiedział z uśmiechem. Leon podprowadził mnie pod mój dom.
- Dziękuje. Ale nie musiałeś mnie odprowadzać pod sam dom.- powiedziałam z uśmiechem.
- Jakoś tak wyszło. – oznajmił. Stanęłam na palcach chciałam pocałować go w policzek. Ale on oczywiście musiał się odwrócić i pocałowałam go w usta. Chłopak swoje ręce położył na mojej talii. Przyciągając mnie jeszcze bardziej do siebie. Spodobało mi się to. Oderwaliśmy się od siebie z uśmiechem.
- Dzięki ,że mi dzisiaj pomogłaś. Idę teraz dokończę pracę domową na chemie. – powiedział.
- Nie ma za co. Jak byś czego nie wiedział to zadzwoń do mnie. – oznajmiłam. – Fran ma mój numer.
- Dobrze. Pa. – powiedział po czym musną mój policzek.
- Pa. – powiedziałam weszłam do domu. Przywitałam się z rodziną. Gdy tata poszedł do łazienki. Podeszłam do mamy.
- Mamo ma coś dla ciebie. – powiedziałam. Dając jej zarobione pieniądze. – Będę na rachunki i inne wydatki.
- Skąd to masz?? – zapytała.
- To jest nie ważnie. - powiedziałam z uśmiechem.
- Masz je kup sobie jakieś ubrania za to. A my z ojcem dajemy radę finansowo nie musisz nam pomagać. - oznajmiła.
Rano obudziłam się ok. 6:30. Udałam się do łazienki gdzie wykonałam poranne czynności. Zeszłam na śniadanie. Następnie jak zwykle na autobus. Wchodząc do szkoły zobaczyłam Leona. Uśmiechną się do mnie. Odwzajemniłam to. Podeszłam do szafki. Wzięłam potrzebne książki. Gdy je brałam zobaczyłam ,że o szafkę obok opiera się Verdas , który się na mnie gapił.
- Co się tak patrzysz?? – zapytałam.
- Chciałem ci jeszcze raz podziękować za wczoraj. Naprawdę mi pomogłaś. A zadanie domowe nie sprawiło mi trudności. Naprawdę nie wiem jak ci dziękować. – powiedział.
- Nie ma za co. – powiedziałam.
- Mam nadzieje ,że kiedyś powtórzymy to co się wczoraj wydarzyło. – powiedział.
- Ja też. Bo bez mojej pomocy nie będzie ci tak dobrze szło. – oznajmiłam.
- Głuptasku nie chodziło mi o naukę. – powiedział kładąc ręce na mojej tali. – Chodziło mi  o to. –powiedział przyciągną mnie do siebie. I  pocałował. Na początku traszkę się zdziwiłam. Ale potem włożyłam swoje ręce w kasztanowe włosy chłopaka. Gdy się całowaliśmy było tylko słychać innych ‘’ Uuuuuu’’ , "Nowa parka w szkole ‘’. Oderwaliśmy się do siebie. – Właśnie o to mi chodziło. – powiedział od mnie po oderwaniu.
- To też możemy powtarzać. Ale częściej niż naukę . – powiedziałam. Leon się tylko zaśmiał.
- A więc. – uklękną przede mną. – Uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną ?
- Oczywiście. – powiedziałam. Po czym i ja się schyliłam do jego ust. Po niedługiej chwili wstaliśmy.
- Kocham cię. – powiedział.
- Ja ciebie też kocham. – oznajmiłam po czym się w niego wtuliłam.
Po lekcjach.
- Wpadniesz do mnie o 16:30 ? – zapytał.
- Jeśli mogę. – powiedziałam.
- Zawsze. – oznajmił z uśmiechem. Wróciłam do domu. Była gdzieś 14:00. Mam jeszcze dużo czasu więc postanowiłam się wybrać do centrum po nowe ciuchy za pieniądze ,które zarobiłam.
*Leon*
Wróciłem do domu ok. 14:15. Musiałem jeszcze odprowadzić Violettę. Wszedłem do domu z uśmiechem na twarzy.
- Co się tak szczerzysz ? – zapytała Fran.
- Violetta. – powiedziałem krótko.
- A no właśnie Viola. Choć do salonu muszę ci coś powiedzieć. – powiedziała. Usiedliśmy na kanapie.
- To co masz mi do powiedzenia.?
- Proszę cię nie zrań jej. Ona i tak dużo już się nacierpiała. Sporo czasu cięła się…
- Jak to się cięła ? –zapytałem ze zdziwieniem. – Z jakiego powodu ??
- Pierwszym powodem byłeś ty. Zawsze się jej podobałeś. – powiedziała. – Drugim powodem były problemy finansowe w jej rodzinie. Ale gadałam z mamą. Zapytałam się czy nie mogą dać jej tacie podwyżki i zatrudnić jej mamę. Zgodzili się. – powiedziała z uśmiechem.
- To chociaż tyle dobrze. – powiedziałem.
- Więc proszę cię nie zrań jej.
- Nie zrobię tego. Za bardzo ją kocham. – powiedziałem. Uśmiechnęłam się do mojej siostry bliźniaczki i ją przytuliłem.
- Pamiętasz kiedyś każdego wieczoru na noc ,gdy byliśmy mali przychodziłeś do mnie i mnie przytulałeś. Po czym całowałeś w czoło i życzyłeś miłych snów. – oznajmiła.
- Tak pamiętam. – powiedziałem z uśmiechem. – Kocham cię siostra. – dodałem.
- Ja ciebie też braciszku. – powiedziała i jeszcze raz się przytuliliśmy.
O 16:30 przyszła Violetta. Leżeliśmy na moim łóżku wtuleni w siebie.
- Violu ?
- Tak ? – spojrzała na mnie .
-Możesz mi pokazać swoje cięcia ?? – zapytałem.
-Aaalem po ccco ?
- Chcę zobaczyć ile razy mnie potrzebowałaś ,a mnie nie było przy tobie. Za co cię przepraszam. – powiedziałem. Dziewczyna podwinęła rękaw od bluzki ,a ja zobaczyłem liczne cięcia na jej kończynie. Ucałowałem je. Na co dziewczyna syknęła z bólu gdy ich dotknąłem. – Przepraszam ,że mnie nie było przy tobie.
- Cieszę się ,że jesteś teraz.- powiedziała z uśmiechem. Przytuliłem się do niej. Ale nadal siedziałem smutny ,że to robiła z mojego powodu.
- Ej misiek. Uśmiechnij się. Uwielbiam twój uśmiech. Uwielbiam gdy się uśmiechasz. Twój uśmiech powoduje mój uśmiech. Uśmiechnij się. – powiedziała. Uśmiechnąłem się do niej.
- Jesteś piękna ,zawsze. Dla mnie najpiękniejsza, nikt nie równa się z Tobą. Twój uśmiech potrafi zmienić mój dzień ,poprawić na lepszy. Jesteś cudowna. Taka mała ,a tyle miłości w sobie masz. Tak bardzo kochana ,wspaniała , jedyna , najlepsza. Najlepsza dla mnie. Moja. Tylko moja. Kocham cię. Kocham najbardziej. – te słowa wypłynęły z mojego serca. Dziewczyna pocałowała mnie. Po jakiś dwóch godzinach poszła już do siebie do domu. Była już 21:45. Postanowiłem ,że pójdę jeszcze do pokoju Fran. Zapukałem. Usłyszałem ciche ‘’proszę ‘’ wszedłem do jej pokoju.
- Co cię tu sprowadza.  ? -  zapytała.
- Nic takiego. Tylko przytulas pocałunek w czółko i życzenie miłych snów. – powiedziałem.
- Tak jak kiedyś. – dodała Fran z uśmiechem. Podszedłem do niej przytuliłem ją po czym pocałowałem w czoło.
- Miłych snów. – powiedziałem już chciałem wyjść ,ale mnie zatrzymała swoim głosem.
- Leon ?
- Tak ?
- Kocham cię.
- Też cię kocham. – powiedziałem i wyszedłem.
(rok później)
*Violetta*
Jakieś 2 tygodnie temu. Byłam u lekarza. Poszłam tam ,aby przypisali i leki bo miałam grypę. Doktor powiedział ,że musimy zrobić dodatkowe badania. Bo jak on to powiedział ‘’ Coś jest nie tak ‘’. Zgodziłam się. Zrobiliśmy badania i okazało się ,że potrzebuje przeszczepu serca. Dodał jeszcze ,że jak tego nie zrobimy to zostało mi jakieś pół roku życia. Leon o wszystkim wie. Jest dla mnie wsparciem tak jak rodzice. Spędza ze mną dużą ilość czasu. Jest przy mnie ,a to liczy się najbardziej. Od kąt mama dostała pracę w firmie Verdas’ów u nas jest coraz lepiej. Tata dodatkowo dostał podwyżkę. Mogą sobie pozwolić na jakieś lepsze ubrania. Właśnie idę do Leona. Zapukałam do drzwi otworzyła mi Francesca.
- Hej Violu. – powiedziała i musnęła mój polik.
- Hej Fran. Jest Leon ? – zapytałam.
- Tak jest u siebie. – powiedziała.  Poszłam do pokoju mojego chłopaka. Zapukałam ,gdy usłyszałam‘’proszę’’ weszłam.
- Hej skarbie. – powiedział podnosząc się z łóżka ,na którym leżał.
- Hej misiek. – usiadłam obok niego i pocałowałam go namiętnie.
- Malinowa. ?
- Taka jaką lubisz najbardziej. – powiedziałam z uśmiechem. – Mam dobre wieści. – dodałam.
- Jakie ?
- Znaleźli dla mnie dawcę serca. – oznajmiłam ,a Leon uśmiechną się blado. – Nie cieszysz się ?
- Jasne ,że się cieszę. Kocham cię. – powiedziałam po czym mnie pocałował.
- Ja ciebie też. Dziękuje.
- Za co ?
- Za to ,że jak dowiedziałeś się o tym przeszczepie nie zostawiłeś mnie.
- Zostałem z tobą bo cię kocham.
-  Dzięki tobie wiem co  to miłość. – powiedziałam z uśmiechem ,który odwzajemnił. Położył się na łóżku.
- Choć tu do mnie. – zrobiłam to co mi powiedział. Wtuliłam się w niego. Leżeliśmy tak trochę. Nawet się nie zorientowałam ,że usnęłam.
*Leon*
Zobaczyłem ,że Violetta usnęła. Spojrzałem na nią jaka ona piękna jak śpi. Zresztą jak zawsze. Postanowiłem pójść na dół czegoś się napić. W kuchni była moja mama.
- Hej mamuś. – powiedział.
- Hej synek. – odpowiedziała ,po czym musnęła mój policzek. – Gdzie Violetta ?
-  Śpi u mnie w pokoju. – powiedziałem. Chwyciłem szklankę z szafki i sok z lodówki. Nalałem sobie trochę do szklanki.
- Ona teraz najbardziej cię potrzebuje.
- Wiem o tym. Dlatego spędzam z nią dużo czasu. Kocham ją i zawsze będę. Dzisiaj przyszła i powiedziała ,że znalazł się dawca.
- Ale ona nie wie ,że….
- Nie i mam nadzieje ,że się nie dowie. Nie chcę ,żeby bardziej cierpiała i się martwiła.
- Rozumiem.
- Idę może się już obudziła.  – udałem się do swojego pokoju. Zobaczyłem ją nadal śpiącą. Usiadłem obok niej. – Będę cię kochać zawsze. – powiedziałem. Głaskając ją po włosach. Zaczęła się budzić.
- Ja ciebie też. – powiedziała zaspanym głosem. – Długo spałam ?
- Nie.
- Wiesz ja chyba będę już iść. Jutro mój ostatni dzień w szkole przed przeszczepem.
- Tak. – Odprowadziłem dziewczynę do drzwi. Pożegnałem się z nią. Szybko pobiegłem do swojego pokoju. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Usłyszałem pykanie do drzwi. Szybko przetarłem swoją twarz i powiedziałem ‘’otwarte’’. Do pokoju weszła Violetta.
- Zapomniałam… Ej ,ty płakałeś ?  - zapytała siadając obok mnie i mnie przytulając.
- Wydaje cię się. – powiedziałem zachrypniętym głosem ,który spowodował płacz.
- Przecież widzę i słyszę. – oznajmiła. – Proszę nie płacz. Bo mi się chce płakać. Zrób to dla mnie. – wyciągnęła ze swojej torebki chusteczki. – Proszę. Wytrzyj łzy. A tak w ogóle dlaczego płaczesz ???
- Jakoś tak wyszło.
- Misiek powiedz mi możesz powiedzieć wszystko.
- Już wszystko dobrze. – powiedziałem z bladym uśmiechem.
- Ja muszę iść. A ty mi tu nie płacz. – oznajmiła. Ujęła moją twarz w dłonie i musnęła polik. – Zrobisz to dla mnie. – spojrzała mi w oczy.
- Taaaak. – wyszła z pokoju. Ale po chwili znów weszła.
- Zapomniałam. Kocham cię.
- Ja ciebie też najbardziej. – wyszła i już więcej nie weszła. Ja położyłem się spać. Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Była to Fran.
- Nie przyszedłeś dzisiaj do mnie tak jak co wieczór. – powiedziała.
- Przepraszam. Wiesz była Violetta.
- Nie powiedziałeś jej. ?
- Nie ,nie chce jej martwić. – powiedziałem ,a z moich oczy znów popłynęła pojedyncza łza.
- Tylko mi się tu nie rozklejaj. – oznajmiła. Weszła na moje łóżko i mnie przytuliła.
- Jak sobie pomyślę ,że jutro w szkole zobaczę ją ostatni raz. – mówiłem. Gadaliśmy jeszcze sporo czasu.
(następny dzień)
Wchodząc do szkoły zobaczyłem Diego.
- Siema stary. – powiedział.
- Siema. – gadaliśmy chwilkę. Gdy do szkoły weszła Violetta. Uśmiechnąłem się do mnie co oczywiście odwzajemniła.
- Twoja dupa ? – zapytał.
- Księżniczka.
- Czemu z nią jesteś ?
- Bo ją kocham.
- Ma fajne cycki ?
- Ma cudne oczy.
- Zaimponowała ci w łóżku ?
- Jest śliczna jak śpi. – mówiłem patrząc na Violettę. – Muszę iść. – poszedłem do Violi.
- Hej. – powiedziała i musnęła mój polik.
- Hej. Liczyłem na usta. – powiedziałem. Ona  cicho się zaśmiała i pocałowała mnie w je. 
- Proszę. – powiedziała. – To co mu powiedziałeś było piękne.
- Słyszałaś to ?
- Tak. Wiem ,że jestem twoją księżniczką. Kochasz mnie. Mam cudne oczy i jestem piękna jak śpię.
- Ty zawsze jesteś piękna. – po wszystkich lekcjach odprowadziłem moją dziewczynę pod jej dom.
- Będę tęsknić. – powiedziała. Spojrzał w moje oczy.
- Pamiętaj zawsze cię kochałem ,kocham i kochać będę gdzie kolwiek będę. Zapamiętaj. – z mojego plecaka wyciągnąłem misia. – Niech on ci o mnie przypomina.
- Mówisz jakbyś się żegnał.
- Violetta pamiętaj będziesz zawsze w moim sercu i ono będzie w tobie.
-Nie rozumiem.
- Pamiętaj o mnie. – powiedziałem i pocałowałem ją bardzo namiętnie ,tak jak jeszcze nigdy. – Kocham cię.
- Ja ciebie też. – powiedziała po czym poszła do domu. Ja odprowadziłem ją wzrokiem. Następnie poszedłem do swojego domu. Udałem się do kuchni ,gdzie była moja mama.
- Hej . – powiedziałem smutny.
- Pożegnałeś się z nią ?
- Tak. Było ciężko ,ale jakoś dałem radę. Będzie mi jej strasznie brakować. – powiedziałem ,a moja mama mnie bez chwili zastanowienia przytuliła.
- Jesteś bardzo odważny. Nie wielu by to zrobiło.
- Dziękuje. Pójdę już do siebie.
- Idź.
(następny dzień )
*Violetta*
Dzisiaj idę do szpitala. Mam nadzieje ,że Leon przyjdzie. Ale nie przyszedł.
(następny dzień)
Operacja już skończona. Lekarz mówił ,że wszystko dobrze. Serce się przyjęło bez żadnych komplikacji. Ale Leona nadal nie ma. Zaczynam się martwić.
(następny dzień)
Jestem już w domu. Czuję się coraz lepiej. Leona nadal nie ma. Co się z nim dziej. ? Potrzebuje wsparcia ,a go nie ma. Postanowiłam ,że do niego pójdę. Zapukałam do drzwi otworzyła mi jego mama.
- Jest może Leon ?
- Powinien być w swoim pokoju. – powiedziała z uśmiechem. Udałam się do pokoju mojego chłopaka. Nie było go tam. Na jego biurku była koperta. ‘’ Dla Violetty ‘’. Wzięłam ją do rąk. Była w niej karteczka z napisem.. ‘’ Kochanie wybacz ,że nie mogłem Cię wesprzeć w tych trudnych chwilach ,a wiem ,że tak tego potrzebowałaś. Chciałem zrobić ci prezent. Moje serce już dla mnie nie bije ,ale jestem szczęśliwy ,że mogłem ci je dać. Leon ‘’ Usiadłam na jego łóżku. Czy to możliwe on oddał mi serce ,żebym ja żyła ?  Schowałam moją twarz w dłonie. To teraz rozumiem dlaczego mi wtedy powiedział ‘’ Violetta pamiętaj będziesz zawsze w moim sercu i ono będzie w tobie. ‘’ Ale dlaczego jego mama powiedziała mi, że on jest w swoim pokoju? Nagle drzwi do pokoju się otworzyły a w nich staną…. Leon?  
- Violetta? – zapytał ze zdziwieniem, a jednocześnie z uśmiechem.
- Chciałeś mi oddać swoje serce?
- Nie.
- To po co ten list??
- Ja nie chciałem, ja je ci oddałem. Moje serce jest w tobie. - spojrzałam na niego.
- Nie rozumiem
- Bo gdy mi powiedziałaś wtedy ,że jesteś chora i potrzebujesz nowego serca ja postanowiłem ci je oddać. Teraz moje serce jest w tobie. - powiedział.
- A czyje ty masz serce?
- Podczas naszej operacji. Okazało się ,że znalazł się dawca. Ale wtedy moje serce już było w tobie. Więc mi wczepili serce kogoś innego.
- Kocham cię. - powiedziałam i się do niego przytuliłam.
- Ja ciebie też. Ale to nie będzie ci już potrzebne. – powiedział wskazując na list.
- Nie. Chce go zostawić to będzie taka mała pamiątka z tego całego zdarzenia. A kiedy wyszedłeś ze szpitala?
- Dzisiaj. Miałem do ciebie przyjść, ale lekarz powiedział ,że na razie nie mogę wychodzić na dwór. Bo moje serce nie przyjęło się za dobrze. Muszę dużo odpoczywać. – powiedział.
- Więc na co czekasz kładź się.- rozkazałam mu.
- Violetta, aż tak nie muszę. - zaśmiał się. - Chcesz może soku. Bo mi się pić zachciało.
- Tak. Zaraz przyniosę. - powiedziałam.
- Ja mogę pójść.
-Ty masz leżeć. Teraz zajmie się tobą lekarz Violetta.
- Dobrze. - powiedział przez śmiech. Już wychodziła. - Violu?
- Tak?- spojrzała na mnie.
- Kocham cię. - oznajmiłem.
- Ja ciebie też. - powiedziała z uśmiechem. Poszłam do kuchni. Zobaczyłam tam mamę Leona.
- Co Violu chciałaś ? - zapytała z uśmiechem.
- Troszkę soku dla Leona. - powiedziałam. Kobieta wyciągnęła z lodówki sok.
- Marchewka. - powiedział. - Sok marchewkowy. Leon jak na razie może pić tylko taki. Pewnie ci mówił, że operacja przeszczepu nie przyjęła się prawidłowo. - kiwnęłam głową. 
- Był odważny. Ryzykował własne życie dla mnie. - oznajmiłam z uśmiechem.
- Tak to było bardzo odważne z jego strony. Proszę oto sok. - podała mi szklankę.
- Dziękuje. - powiedziałam. Udałam się do pokoju mojego chłopaka. Otworzyłam drzwi ,zobaczyłam go śpiącego na łóżku. Niech odpoczywa to dla niego najważniejsze teraz. Postawiłam szklankę z sokiem na jego szafce nocnej. Pocałowałam jego policzek. '' Śpij dobrze mój królewiczu '' szepnęłam do jego ucha. Już miałam wychodzić kiedy usłyszałam zaspany głos Leona.
- Violu. Proszę zostań ze mną. - powiedział nawet nie otwierając oczu.
- Jeśli tylko sobie tego życzysz. - odpowiedziałam.
- Choć tu do mnie. - powiedział. Ja położyłam się obok niego. On objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego. - Pocałujesz minie ? - zapytał. - Dawno tego nie robiłaś - dodał. Ja uwolniłam się z jego objęć i wbiłam się w jego usta zostawiając na nich czerwony kolor mojej szminki.
Pięć lat później
Znów zaglądamy do Leon i Violetty Verdas. Tak są małżeństwem od 3 lat. Ich córeczka ma 2 latka. Siedzą całą rodziną w salonie.. Leon z Violettą siedzą na kanapie. A Isabell przy stoliku i rysuje.
- Leon ? - powiedziała.  
- Tak ?
- Kocham cię..
- Ja ciebie też.
- Leon ?
-  Tak ?
- Jestem w ciąży.
- Ja ciebie też. Chwila co?
- Jestem w ciąży.
- Naprawdę? - przytaknęła głową. - Isabell słyszałaś?? Będziesz miała braciszka.
- Wiem tatusiu. - powiedziała.
- To ja jestem ojcem dziecka i dowiaduję się ostatni?
- Taaaaak.. - powiedziała przez śmiech Violetta.
- Zaczyna się humorki. - powiedział Leon.
- Je ciebie też kocham. - powiedziała.
- A ja kocham was. - powiedziała córeczka Verdas’ów siadając po między nimi.
- My ciebie też. - powiedziało małżeństwo razem.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz